Uchwalony na 2023 rok budżet wydatków bieżących był mniej więcej zrównoważony, na poziomie 2,28 mld zł. Czy inflacja zweryfikowała to założenie i czy wyrównanie dochodów z PIT z części rekompensującej subwencji pozwoliło na uniknięcie deficytu w tych wydatkach?
Podana przez pana kwota wydatków bieżących w budżecie na 1 stycznia 2023 r. zgadza się, ale trzeba zaznaczyć, że wydatki te były bardzo ostrożnie szacowane. Chcieliśmy ograniczyć deficyt operacyjny do minimum i udało nam się osiągnąć ten cel na poziomie 35 mln zł. Niestety, w trakcie roku sukcesywnie musimy to założenie korygować i po kolejnych zmianach budżetu, przyjętych na sesji lipcowej, planowany deficyt sięga 85 mln zł. Subwencja z budżetu państwa na pokrycie zmniejszonych dochodów dla naszego miasta wynosi 80 mln zł i będzie wprowadzona do planu dochodów budżetu na sesji wrześniowej. Jednak z uwagi na to, że nadal w wielu obszarach będzie brakowało środków, mówię tu głównie o oświacie i szeregu innych zadań, nie pokryje ona rzeczywistego deficytu w wydatkach bieżących. A doszła nam jeszcze kwestia wydatków na transport. Rozliczenie kosztów transportu za rok 2022 zobowiązuje Katowice do dopłacenia prawie 50 mln zł do składki na usługi realizowane przez Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię. Tych wydatków nie uwzględnialiśmy w ogóle w planie na 1 stycznia. Podsumowując, rządowa subwencja wyrównawcza w wysokości 80 mln zł nie wystarczy na pokrycie zwiększonych wydatków, a tym samym na zamknięcie wyniku operacyjnego na plusie.
Czy oszacowaliście spadek potencjalnych dochodów będący skutkiem zmian w podatkach dochodowych i jaka jest różnica między tym spadkiem a częścią rekompensującą subwencji?
Nasza strata w tym roku, obliczona według przyjętej metodologii, czyli uwzględniająca zmiany w przepisach już od 2019 r., wyniosła około 330 mln zł. Ponieważ otrzymamy zaledwie 80 mln, realna strata Katowic wynosi 250 mln zł.
W jakim stopniu przygotowywany przez panią budżet Katowic na 2024 r. będzie się różnił pod względem dochodów i ich źródeł od tegorocznego?
Najbardziej uczciwie byłoby powiedzieć: nie wiem. Obecnie o sferze dochodów bieżących decydujemy w niespełna 40 proc., w tym o podatkach i opłatach lokalnych. Wzrost może wynieść, zgodnie z opublikowanym obwieszczeniem Ministerstwa Finansów, 15 proc. O udziałach w podatkach dochodowych staram się myśleć optymistycznie, do czego upoważniają mnie zapisy w ustawach okołobudżetowych. Jednak z tego samego źródła wiemy, że w przyszłym roku nie będzie już dodatkowej subwencji rozwojowej. Nie chciałabym się jednak wypowiadać kategorycznie o skali wzrostu dochodów z udziałów w podatkach, bo nie mam przesłanek, aby je odpowiedzialnie oszacować. Nawet nie wiem, czy zostaniemy zakwalifikowani do wyrównania podatku CIT uwarunkowanego przez podział samorządów, które spełnią określone warunki. Czy Katowice zakwalifikują się do tej grupy, która wyrównanie otrzyma? Nie chcę spekulować. Jednym słowem, na razie za dużo jest niewiadomych, aby planować przyszłoroczne dochody.
Biorąc tę niepewność pod uwagę Katowice oraz miasta Unii Metropolii Polskich zaapelowały do Ministerstwa Finansów, aby przyspieszyło przekazanie nam informacji o planowanej wysokości dochodów (udziale w podatkach i subwencji), byśmy nie musieli czekać do 15 października. Wnioskowaliśmy nie tylko o informację dotyczącą roku 2024, poprosiliśmy także o dane na lata następne, aby uwiarygodnić wieloletnie prognozy finansowe. Skala niepewności i nieoczekiwane zmiany prawne powodują, że dokumenty planistyczne stają się bezwartościowe jako podstawa do długoterminowego zarządzania rozwojem miasta z uwagi na to, że straciły walor wiarygodności. Na razie jednak żadnych informacji z ministerstwa nie otrzymaliśmy. Za to do 15 września oczekujemy na informacje o wielkości zapotrzebowania na środki na przyszły rok od jednostek organizacyjnych miasta, bo w tym terminie przedkładają zapotrzebowanie swoich planów finansowych do realizacji powierzonych im zadań.
Biorąc pod uwagę pani znajomość sytuacji w mieście, planowaną inflację, potrzeby inwestycyjne – jak wielkich potrzeb finansowych spodziewa się pani w obszarze wydatków bieżących oraz inwestycji?
W sferze wydatków bieżących musimy realnie zaplanować dział oświaty i to nie tylko w odniesieniu do szkół, dla których miasto jest organem założycielskim, ale też dotacje dla szkół niepublicznych. To jest mój priorytet. Drugim obciążającym budżet obszarem są wynagrodzenia i muszę planować je na poziomie roku bieżącego z założeniem, że od stycznia może wzrosnąć płaca minimalna. Trzecim elementem ciążącym na poziomie kosztów bieżących są wydatki na transport publiczny. W tych trzech obszarach nie wolno nam zafałszowywać obrazu potrzeb, bo tych wydatków w żaden sposób nie unikniemy. Nie możemy również pominąć innych potrzeb w zakresie polityki społecznej, kultury czy sportu. Zaspokojenie wszystkich potrzeby i oczekiwań będzie więc trudne.
Jeśli chodzi o planowane inwestycje to wchodzimy w kilka sztandarowych dla miasta projektów – myślę o Katowickim HUB-ie Gamingowo-Technologicznym, o Centrum Himalaizmu im. Jerzego Kukuczki, tramwaju na południe i dokończeniu budowy stadionu – które będą generowały bardzo duże koszty. Zabezpieczenie środków na te inwestycje zdeterminuje poziom finansowania i kwalifikację innych projektów do realizacji.
W ostatnich latach Katowice w relacji do innych miast wojewódzkich przeznaczały coraz więcej środków na inwestycje finansowane bezpośrednio z budżetu miasta. Jeśli natomiast doliczyć inwestycje spółek miejskich inne miasta wydawały na ten cel więcej. Czy to świadome ograniczanie podejmowania nadmiernego ryzyka przez spółki komunalne?
Nasze spółki prowadzą autonomiczną politykę inwestycyjną i prezydent miasta bezpośrednio w nią nie wnika, nie narzuca jakichś zadań. Gospodarują one w ramach posiadanych środków własnych i decyzje podejmują organy tych spółek w zakresie swoich kompetencji – zarządy określają zadania, które są niezbędne do wykonania, a nadzór nad ich realizacją sprawują rady nadzorcze.
Trudno mieć dziś nadzieję, że sytuacja samorządów miejskich się poprawi, ale gdyby coś miało zmienić się w kierunku usprawnienia funkcjonowania miast, to czego pani najbardziej oczekuje?
Nie będę tu oryginalna, bo podobne oczekiwania mają chyba wszyscy skarbnicy dużych miast. Mówię o tej grupie, bo z nią mam najlepszy kontakt. Nie potrafiłabym określić oczekiwań skarbników gmin wiejskich, którzy w ramach polityki zrównoważonego rozwoju realizowanej przez rząd korzystają ze znaczącego dofinansowania, którego nie uzyskaliby z udziałów w podatkach dochodowych przed zmianami. Chciałabym natomiast, aby dla nas wróciły zasady obowiązujące przez 2021 rokiem, kiedy określone udziały w PIT i CIT wpływały do budżetu w realnej dla danego miasta wysokości. To umożliwiało nam samodzielne planowanie budżetów, samodzielne planowanie zadań realizowanych przez samorząd, czyli samodzielne zarządzanie. Obecnie nasze dochody bieżące zostały znacząco ograniczone. Rozumiem, że dzieje się to z korzyścią dla podatników, ale rekompensaty płynące z rządu nie uzupełniają braku środków w miastach w pełnej wysokości. Byłoby lepiej, gdyby podniesiono wysokość udziałów samorządów przynajmniej w podatku PIT i zapewniono nam udział w podatku ryczałtowym – czego zapowiedzi mogliśmy usłyszeć, dałoby to nam większą autonomię w planowaniu i zarządzaniu miastem. W końcu nawet w samym pojęciu „samorząd” zawiera się idea, że powinien się on rządzić sam w zakresie zadań, które do niego należą. Doceniam rolę rządowych transferów na zadania inwestycyjne z Programu Inwestycji Strategicznych, Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, Rządowego Programu Odbudowy Zabytków. To naprawdę realna pomoc, ale trzeba pamiętać, że zadania te także wymagają udziału środków własnych i że dotacje przyznawane są na konkretne cele, co ogranicza samodzielność samorządów i wymaga odrębnego prowadzenia, rozliczania i sprawozdawczości.
Jednak to, co jest dla nas, skarbników, najbardziej uciążliwe i wymaga natychmiastowej zmiany, to nieprzewidywalność prawa i brak jasności na przyszłość. Ta sytuacja uniemożliwia nam nie tylko planowanie, ale i zarządzanie miastem w dłuższej perspektywie.