Zaczynał pan prezydenturę, kiedy w Poznaniu straszyło niedokończone rondo Kaponiera. W ostatnich latach poznaniacy narzekali na przeciągające się remonty ważnych ulic, w tym ul. Święty Marcin, a także nawierzchni Starego Rynku. Wiele z tych inwestycji dotyczy realizacji Programu Centrum. Co wpływa na opóźnienia tych zadań?
Przede wszystkim musimy brać pod uwagę fakty, a nie na narrację, którą próbowali kreować politycy PiS, czy też lewicy. Prawda jest taka, że większość prowadzonych przez nas inwestycji zakończyła się w terminie i w zakładanym budżecie z korektą wynikającą z regulacji ustawowych, gwarantujących wykonawcom możliwość domagania się wyższego wynagrodzenia z uwagi na wzrost cen energii na rynku. W tym kontekście porównania do ronda Kaponiera – którego remont miał trwać dwa lata, a trwał sześć, czyli prawie tyle co II wojna światowa, miał kosztować 120 mln zł, a kosztował 360 mln zł – są absolutnie chybione i dyskusja z nimi nie ma sensu. Proszę spojrzeć na wielkie inwestycje, które zrealizowaliśmy, jak remont Poznańskiego Szybkiego Tramwaju, modernizacja ulicy i torowiska na Wierzbięcicach, budowa tramwaju na Naramowice – podobne przykłady mogę mnożyć – większość z nich kończyliśmy przed terminem i w założonym budżecie. To po pierwsze. A po drugie, skala remontów prowadzonych w ostatnich dziewięciu latach nie ma precedensu w historii Poznania. To oczywiście musiało być uciążliwe, bo trudno, żeby remonty torowisk i sieci trakcyjnej nie były uciążliwe dla ruchu i dla mieszkańców. Podkreślę, że wydaliśmy na nie ponad miliard złotych, podczas gdy mój poprzednik wydawał na ten cel zaledwie 3 miliony rocznie. Nic dziwnego, że torowiska oraz sieć trakcyjna były w złym stanie i musieliśmy się nimi pilnie zająć. Wprawdzie w tamtym czasie nasze tramwaje nie wykolejały się tak często jak we Wrocławiu, ale czas ich przejazdu był bardzo wydłużony. Podobny problem mieliśmy z siecią wodno-kanalizacyjną, na remonty której w ostatnich ośmiu latach wydaliśmy pół miliarda złotych. Wymieniłem tylko prace modernizacyjne, a do tego trzeba dołożyć nowe inwestycje w rozwój sieci komunikacji tramwajowej i wodno-kanalizacyjnej.
Mając doświadczenia wcześniej realizowanych inwestycji, w tym na obszarach historycznych, spodziewaliśmy się, że na Starym Rynku mogą wystąpić nieprzewidziane zdarzenia, bo to kolebka ponad 770-letniego miasta. Zbudowanie tam zbiornika retencyjnego na 1000 m sześc., wymiana całej infrastruktury, w tym rur o przekroju 500 mm, musiały się wiązać z interwencjami konserwatora zabytków. Było to ogromne zadanie realizowane we współpracy z sześcioma gestorami sieci bardzo istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa mieszkańców. Stan tej infrastruktury był już na tyle zły, że w każdej chwili mogło dojść na przykład do rozszczelnienia rury wodociągowej pod rynkiem Starego Miasta, co groziłoby zawaleniem nawet kilku kamienic, gdyby ich fundamenty zawisły w powietrzu. Ewentualny wybuch gazu doprowadziłby do jeszcze większej tragedii. Dlatego działaliśmy odpowiedzialnie.
Paradoksalnie, miałem szczęście do nierozgarniętych przeciwników politycznych, bo to ich negatywna propaganda uświadomiła mieszkańcom skalę tego, co udało się nam zrobić. Nie uzyskałbym takiego zrozumienia u poznaniaków, nawet gdybym codziennie organizował konferencje prasowe. Natomiast co do sposobu realizacji remontów, to mamy twarde dane potwierdzające to, co zrobiliśmy i w jakim terminie. W ocenie tej kwestii należy też uwzględnić skutki zewnętrznych wydarzeń, takich jak pandemia czy wojna Rosji z Ukrainą, przerwane łańcuchy dostaw, wzrost cen materiałów budowlanych czy energii. Jeśli więc ktoś mówi o kilkumiesięcznym opóźnieniu zakończenia remontu Starego Rynku przy skali tego przedsięwzięcia obejmującego wymianę całej infrastruktury podziemnej, odtworzenie instalacji i wybudowanie zbiornika retencyjnego, to nie zdaje sobie sprawy, o czym naprawdę mówi.
Patrząc na ostatnio publikowane rankingi, wygląda na to, że miasto odzyskuje witalność. W rankingu „Wspólnoty” „Sukces kadencji” wśród miast wojewódzkich Poznań ulokował się tuż za Warszawą, a w rankingu organizacji FDi Intelligence zajmującej się m.in. atrakcyjnością inwestycyjną miast i regionów – zajął miejsca w pierwszej dziesiątce w kilku kategoriach. Co uznaje pan za najważniejszy sukces Poznania w mijającej kadencji?
Naszym sukcesem jest przede wszystkim kapitalny remont miasta, dzięki czemu w następnych latach wystarczy już prowadzić remonty i naprawy bieżące. Wymiana podziemnej infrastruktury w ramach prowadzonych inwestycji drogowych, niejako przy okazji pozwoliła nam na dosadzenie dwukrotnie więcej drzew w ścisłym centrum miasta. Proszę sobie wyobrazić, że w ostatnich latach posadziliśmy 430 tysięcy nowych drzew i mamy ich już ponad 3 miliony. Poznań ma dzisiaj największy udział ruchu rowerowego w Polsce, a według badania za ubiegły rok mamy większy procentowo udział osób przemieszczających się rowerem niż Wiedeń. My konkurujemy nie tyle z miastami polskimi, co z europejskimi i to właśnie pokazuje ranking FDi Intelligence, w którym przebadano ponad 300 miast z całej Europy.
Rankingi, o których pan mówi, opierają się na twardych parametrach, a nie na tym, co się komu wydaje. Dotyczy to szczególnie naszej sytuacji finansowej. Podsumowując inwestycje należy zauważyć, że nasza spółka Poznańskie Inwestycje Miejskie zrealizowała zadania za ponad 4 mld zł. Przy takiej skali wydatków nasze zadłużenie na koniec 2023 r. wynosiło 2,1 mld zł i jest niewiele wyższe od tego, gdy zaczynałem swoją pracę w ratuszu. To zadłużenie jest o połowę mniejsze niż we Wrocławiu czy Łodzi, wynosi też zaledwie 40 proc. tego, które ma Kraków. Do tego dochodzi świetna sytuacja finansowa oraz wyniki poznańskich spółek z miejskim kapitałem. To osiągnięcie jest już ewenementem na skalę krajową, bo nie udało się tego zrobić poprzedniemu rządowi ani innym spółkom samorządowym. Kapitały własne Międzynarodowych Targów Poznańskich, których jesteśmy głównym współwłaścicielem, wzrosły w ciągu ostatnich dziewięciu lat z 42 mln do 400 mln zł.
Zarówno w rankingu FDi, jak i w naszym szczególnie promują was takie kryteria podnoszące atrakcyjność inwestycyjną miasta, jak infrastruktura, kapitał społeczny, wzrost bazy i siły podmiotów gospodarczych. To niewątpliwe atuty Poznania, ale słabsze niż kilkadziesiąt lat temu MTP i silna konkurencja innych miast zepchnęły miasto z pozycji stolicy polskiej gospodarki. Jaki cel strategiczny stawia sobie Poznań w dziedzinie rozwoju gospodarczego?
Nie podzielam tezy co do Międzynarodowych Targów Poznańskich, bo są one największym graczem na rynku polskim i jednym z najmocniejszych na rynku europejskim. Robimy takie imprezy, jak międzynarodowa konferencja Impact, która pod względem znaczenia sytuuje się na trzecim miejscu po Davos i Security Conference w Monachium. Mamy najniższe bezrobocie w Polsce i prawdopodobnie także w Europie, bo spadło poniżej 1 proc. Biorąc pod uwagę wskaźniki zamożności, jesteśmy w Polsce drugim miastem po Warszawie. Warto zauważyć, że mamy zdywersyfikowany portfel firm, są wśród nich tacy gracze jak Volkswagen, Solaris, Bridgestone, Allegro, są też nowe inwestycje. Na Nowym Rynku mamy pełne obłożenie biur. Z kolei w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych powstało Regionalne Centrum Kompetencyjne czołgów Abrams, w którym będą serwisowane te maszyny z całej Europy. Nasza spółka Modertrans zajmująca się m.in. produkcją tramwajów nie tak dawno miała 10-proc. udział w rynku, dzisiaj wzrósł on do 26 proc. Jednym słowem, twarde dane gospodarcze potwierdzają, że jesteśmy bardzo mocni. Odnosząc się z kolei stricte do MPT, to zważywszy na trudny pandemiczny okres dla przedsiębiorstw wystawienniczych i kongresowych, poradziły sobie one lepiej niż targi w Kolonii.
Poznań rzeczywiście jest silny gospodarczo, ale nie chodziło mi o to, że cofnął się w rozwoju, tylko że pozwolił się innym trochę zdystansować.
Nie zgadzam się z tą tezą! Jeśli dziś w pewnych parametrach wyprzedzamy miasta zachodnioeuropejskie, a mamy za sobą zaledwie 30 lat demokracji, to uważam to za wielki sukces. Mocno rozwinęliśmy na przykład transport rowerowy, co ma też duże znaczenie dla klimatu. Wiele lat temu zaczynaliśmy od 2-proc. udziału podróży rowerem w ogólnym ruchu, inne polskie miasta miały po 5 czy 6 proc. Skoro dzisiaj mamy ponad 10 proc. i wyprzedziliśmy Wiedeń, to jest to duże osiągnięcie. Bardzo poprawiliśmy jakość transportu publicznego. Dzięki modernizacji trakcji i torowisk, wydzielonym buspasom, nasze tramwaje i autobusy mają największą prędkość przelotową w kraju. Nawet pod względem zakorkowania miast jesteśmy dopiero ósmym miastem w Polsce, co oznacza, że ruch w Poznaniu jest względnie płynny mimo ogromnej skali inwestycji w infrastrukturę komunikacyjną.
Bardzo mocno zaawansowane są działania zmierzające do dekarbonizacji Poznania. Aktualnie dwa z trzech węglowych bloków ciepłowni należących do Veolii – dostawcy ciepła systemowego dla mieszkańców – wymieniane są na bloki gazowe, co daje redukcję emisji dwutlenku węgla o półtora miliona ton. Prowadzimy nawet prace w celu wykorzystania ciepła pościekowego. Dodatkowo od dawna funkcjonuje u nas instalacja termicznego przekształcania odpadów, co daje naszym mieszkańcom najniższe w Polsce ceny za odbiór odpadów, a na dodatek osiągamy tam produkcję energii elektrycznej w pełni pokrywającą zapotrzebowanie miasta i miejskich spółek. To są twarde dane i to one skutkują naszą wysoką pozycją w rankingach, a nie odczucia indywidualnych osób.
Podstawą dobrej jakości życia w mieście jest oczywiście dostępność atrakcyjnej i popłatnej pracy, na co w Poznaniu trudno narzekać. Niewątpliwym osiągnięciem minionej kadencji był też rozwój infrastruktury transportowej, ale o atrakcyjności miasta decydują również inne czynniki, należące głównie do sfery duchowej: edukacja, kultura, rozrywka. Jak ocenia pan swoją kadencję w tym zakresie?
Mamy bardzo różnorodną ofertę wydarzeń kulturalnych. Oprócz stale działających placówek kultury, odbywają się różne festiwale – muzyczne, teatralne czy filmowe. Właściwie przez cały rok w Poznaniu coś ciekawego się dzieje. Ale są to imprezy kierowane do mieszkańców, bo takich koncertów, na które przyjeżdża cała Polska, nie organizujemy. Jesteśmy bardzo ostrożni w wydawaniu pieniędzy. Zdajemy sobie sprawę, że jest jeszcze kilka elementów, które musimy poprawić. Naszym marzeniem jest zbudowanie najlepszej w Europie filharmonii i jesteśmy w trakcie przygotowań do tego przedsięwzięcia. Budujemy teatr muzyczny na najwyższym poziomie technicznym i organizacyjnym w Polsce. Niebawem wyremontujemy halę Arena, do czego już jesteśmy przygotowani finansowo i projektowo. Wielkim przedsięwzięciem jest też budowa nowego szpitala klinicznego. To wspólny sukces miasta, które przekazało grunt pod inwestycję, Uniwersytetu Medycznego, który ją realizuje oraz rządu, który wsparł ją kilkusetmilionową dotacją. Mówiąc obrazowo, kolejność realizowanych przez nas zadań wynika z takiej logiki, że najpierw trzeba zrobić kapitalny remont domu, a dopiero potem kupować do niego ładne obrazy i urządzać ogródek.
Dlatego po modernizacji infrastruktury będziemy więcej inwestować w zieleń. Sporo udało się zrobić już w ramach prowadzonych inwestycji w centrum, gdzie liczba drzew zwiększyła się niemal dwukrotnie. Co ważne, w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego udało nam się wygospodarować kilkaset hektarów na nasadzenia.
Bardzo wysoki priorytet w naszych działaniach miały obiekty służące edukacji i opiece nad dziećmi, czyli szkoły, przedszkola i żłobki. Skoro przybyło nam mieszkańców w północnej części Poznania, to działaliśmy tak, aby mieli zapewniony dostęp do transportu publicznego oraz placówek oświatowych. Wspieramy sport dzieci i młodzieży, zachowując jednocześnie dużą asertywność w zakresie dotowania sportu zawodowego. Rozwijamy infrastrukturę do ćwiczeń na świeżym powietrzu dla nastolatków, czyli tzw. place do street workoutu, bo widzimy, że cieszą się one ogromną popularnością.
Przywróciliśmy też Poznaniowi Wartę. W miesiącach wiosennych i letnich tereny nadrzeczne tętnią życiem. Oczywiście, zawsze może być lepiej, ale jeśli patrzymy przez pryzmat faktów, to komfort życia w Poznaniu jest bardzo wysoki.
Jest pan politykiem należącym do konkretnej partii politycznej, partii, która właśnie przejęła władzę po niezwykle krytycznie ocenianej przez samorządowców prawicy. Jakie oczekiwania ma pan wobec nowej koalicji rządowej?
Jestem wdzięczny Donaldowi Tuskowi za to, że mimo wykorzystywania przez prawicę mediów publicznych i spółek Skarbu Państwa do partyjnej propagandy, dał radę i dzięki temu jestem spokojny o to, że dwoje moich wnuków będzie żyło w dobrze rozwijającym się kraju. I nie mam oczekiwań, że nagle znajdą się pieniądze na wszystko. Obok mamy wojnę, musimy przeznaczać 3 do 4 proc. PKB na obronność. Warto za to podkreślać, że to co miasta zrobiły w ostatnich latach, z pewnością może być dobrym źródłem wiedzy dla rządzących. Można z tej działalności wyciągnąć wnioski, choćby w odniesieniu do budowy mieszkań. W zakresie mieszkań komunalnych i socjalnych w Poznaniu robimy to od lat. Pokazaliśmy także, że można dobrze zarządzać spółkami samorządowymi, zatem jest to możliwe i w spółkach Skarbu Państwa.
Oczekuję od nowych władz jak najszybszego przywrócenia demokracji, przywrócenia jakości mediów publicznych. Nie chcę by wykorzystywano służby takie jak CBA do akcji przeciwko konkurentom politycznym – one powinny ścigać przestępców. Jestem przekonany, że zmiany polityczne bardzo pozytywnie wpłyną na gospodarkę. Jest to dla nas ważne, bo miasta w znacznym stopniu zależą od koniunktury gospodarczej w kraju. Jestem też przekonany, że samorządy nie będą już traktowane jak wróg państwa i rządu, ale jako partner. To będzie dla nas miła odmiana.