W samorządach

Czas na kino pod gwiazdami

Gdy w piątkowe wczesne letnie wieczory ostatni goście opuszczają muzea, złaknieni kontaktu ze sztuką młodzi ludzie spotykają się pod chmurką. Dla nich rozstawiane są potężne ekrany, głośniki i projektory, a zamiast popcornu serwowane jedzenie z foodtrucków.

Coraz popularniejsze w ostatnich latach kina plenerowe zdobywają rzesze miłośników. Mimo że większość wyświetlanych filmów to produkcje, które już dawno przetrawiły – i to wielokrotnie – stacje telewizyjne, mieszkańcy polskich miast rozkładają koce i leżaki, żeby wspólnie spędzić dwie godziny z kulturą na świeżym powietrzu.

 

Amerykański sen

Seanse plenerowe to wbrew pozorom nie nowość. Przemysł filmowy zna je właściwie od początku swojego istnienia – rozwieszenie białego materiału i puszczenie filmu nie stanowiło żadnego problemu już na początku XX wieku. Boom na kino pod gwiazdami rozpoczął się jednak trochę później – jakżeby inaczej – w Stanach Zjednoczonych. W 1933 roku w Camden w stanie New Jersey pierwsze kino pod chmurką otworzył Richard Hollingshead Jr. Ten sprzedawca części samochodowych, zbulwersowany ciasnymi fotelami w kinowej sali (w których nie mieściła się jego otyła matka) otworzył pierwsze kino samochodowe.

Do Polski moda znana z amerykańskich produkcji, przesiąkniętych scenami, na których młodzi ludzie w kabrioletach oglądają film, zawitała o wiele później. Dopiero w 1994 roku w Warszawie na terenie giełdy na Żeraniu powstało pierwsze kino plenerowe – samochodowe. Otwarcie uświetnił pokaz filmu „Cztery wesela i pogrzeb”, kolejne seanse też nie były wymagające i spełniały kryterium lekkiego, letniego repertuaru.

 

„Wieczorem przed mym domem wystawię ekran i wyświetlę film"

Kina samochodowe nie przyjęły się jednak w Polsce, tak jak w USA, gdzie w pewnym momencie podobnych kin były tysiące. Być może była to wina naszej pogody i braku kabrioletów, a już na pewno braku miejsca – w Stanach kina powstawały na przedmieściach, gdzie przestrzeni do otwarcia rodzinnego biznesu było mnóstwo. Specyfika polskiej wsi wygląda inaczej, o znalezienie większego placu, w rozsądnej cenie, bywa trudno.

Dzisiaj kina samochodowe w Polsce są raczej rzadką atrakcją (takie kino funkcjonuje jeszcze m.in. w Warszawie), a o wiele większym zainteresowaniem cieszą się kina plenerowe z kocami, krzesłami i leżakami.

 

W parku, na plaży, na leżaku

Ideę kina pod chmurką świetnie tłumaczy jedna ze scen filmu „Cinema Paradiso” (Giuseppe Tornatore, 1988), w której główny bohater widząc, że goście nie mogą pomieścić się w sali kinowej, wypełnionej kłębami dymu papierosowego, wyprowadza wszystkich na zewnątrz i wyświetla film na ścianie budynku.

Polskie miasta od kilku lat chętnie zachęcają mieszkańców i turystów do udziału w pokazach plenerowych. Organizatorami seansów są nie tylko samorządy, ale przeróżne organizacje, często też kina funkcjonują w ramach filmowych festiwali czy w pubach.

Od dziesięciu lat przy okazji festiwalu Nowe Horyzonty (współorganizowanego przez Urząd Miasta we Wrocławiu) na przełomie lipca i sierpnia widzowie mają okazję oglądać bezpłatnie kino ambitne, artystyczne, okraszone dodatkowymi atrakcjami (zawsze o godz. 22) – w tym roku „Zew morza” Henryka Szaro z 1927 roku, czyli klasyka polskiego kina, odtwarzany będzie z muzyką na żywo zespołu pod batutą Krzesimira Dębskiego. Kino w ramach festiwalu cieszy się niezwykłą popularnością. Tradycyjnie przygotowywanych jest 900 miejsc siedzących – wszystkie bez problemu zapełniane są przez polskich i zagranicznych widzów (filmy wyświetlane są albo z polskimi, albo i z angielskimi napisami). Ale chętnych jest o wiele więcej. W zeszłym roku w ciągu jednego festiwalowego tygodnia filmy w kinie plenerowym obejrzało 20 tysięcy osób.

Poza festiwalowym kinem plenerowym od 2013 roku od początku czerwca do końca sierpnia w każdy piątek i sobotę (z przerwą na festiwal) działa we Wrocławiu kino plenerowe na Wyspie Słodowej. Na każdym seansie obecnych jest średnio 300 widzów.

Kino pod gwiazdami nie omija oczywiście stolicy polskiego kina – Łodzi. Muzeum Kinematografii od kilku lat organizuje „Letni Kinematograf Rozrywkowy”. Pokazy odbywają się w wakacyjne piątki po zmroku, na Starym Rynku. W kolejnej już, szóstej edycji wyświetlonych zostanie 9 filmów, oczywiście bezpłatnie. W tegorocznym repertuarze znajdą się najwybitniejsze obrazy europejskie i głośne filmy amerykańskie, m.in.  „Wielkie piękno”, „Mandarynki”, „Lewiatan” (konkurent „Idy” w walce o tegorocznego Oskara). Łódzkie kino na rynku poszczycić się może jednym z największych ekranów plenerowych w Polsce o powierzchni 100 mkw.

To nie wszystko. Dla najmłodszych widzów Muzeum Kinematografii po raz pierwszy zrealizuje projekt familijnego kina plenerowego „Wielka ANIMAjówka” – będzie to objazdowe kino dla dzieci (małych i całkiem dużych). W programie znajdą się pełnometrażowe filmy animowane: „Wielka podróż Bolka i Lolka”, „Porwanie w Tiutiurlistanie”, „Och, Pampalini!!!”, „Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie”, poprzedzone konkursami z nagrodami, filmowymi opowieściami i odcinkami serialu „Pamiętnik Florki”. Oba projekty realizowane przez muzeum wspierane są finansowo przez Urząd Miasta w Łodzi.

Kina plenerowe na większą lub mniejszą skalę funkcjonować będą w wakacje praktycznie w każdym dużym mieście – w parkach, na parkingach, na plażach. Ale i te mniejsze planują swoje pokazy, np. Siemiatycze, Oświęcim, Skoczów czy Kętrzyn.

 

Idziemy do kina czy na film?

Znane z hollywoodzkich filmów kina plenerowe to nie tylko sposób na obcowanie z kulturą, obejrzenie filmu, ale i sposób na spędzenie czasu z drugą połówką – świetnie pokazuje to chociażby „Grease” (Randal Kleiser, 1978), w którym kino samochodowe jest głównym miejscem spotkań towarzyskich Johna Travolty. Zresztą kina samochodowe pod gwiazdami powstały specjalnie dla par, ewentualnie rodziców z dziećmi, które podczas filmu mogły spokojnie spać na tylnej kanapie.

To wcale nie stereotyp, biorąc pod uwagę, że w pierwszych kinach samochodowych w USA technika nie pozwalała zbytnio uczestniczyć w seansie – były problemy z nagłośnieniem, dopiero po jakimś czasie zaczęto umieszczać głośniki w samochodach, a później przesyłać dźwięk falami radiowymi do samochodowych odbiorników. Kina jednak stały się modnymi miejscami randek. Mimo że w tłumie innych aut pozwalały na intymność – każdy był zajęty osobą na fotelu obok, nikt nie przejmował się zachowaniem pasażerów auta stojącego metr dalej.

Polskie kina plenerowe w większości od tego trendu nie odchodzą. Wciąż wybieramy się oglądać filmy pod gwiazdami właśnie po to, żeby spędzić czas z ukochaną osobą czy znajomymi na świeżym powietrzu, a w tle wyświetlany jest film – taka moda, taki trend.

 

Kultura wysoka

No właśnie, ile wspólnego kina plenerowe mają z kulturą? Wbrew pozorom – całkiem sporo. Można się zastanawiać, czy w ogóle film może być częścią kultury wysokiej, czy to wyłącznie jej namiastka dla mas – uważam, że nie tylko może, ale jest jej częścią! To jednak zależy od repertuaru. Wyznawcy przekonania, że kultura wysoka to jedynie filharmonia, teatr, opera, ewentualnie muzea, ale też nie wszystkie, a tylko te prezentujące dzieła Tycjana, Klimta czy Michała Anioła, z pewnością się ze mną nie zgodzą. Nie można jednak odebrać miana twórców kultury wysokiej takim artystom, jak Kurosawa („Siedmiu samurajów”, „Tron we krwi”), Fellini („La strada”, „Noce Kabirii”), Greenaway („Kontrakt rysownika” z muzyką Nymana), Bergman („Tam gdzie rosną poziomki”) czy Lars von Trier („Melancholia”). Nie są to filmy komercyjne. Nie są to nawet filmy oscarowe – powszechnie błędnie uznawane za filmy najlepsze.

Zresztą – są dzieła, które o wiele lepiej wypadają na srebrnym ekranie, niż na deskach teatru, chociażby „Sceny z życia małżeńskiego”, które w teatrze zdecydowanie ustępują miejsca realizacji Bergmana.

Te wszystkie filmy wymagają od widza równie dużo, jak poezja czy dzieła z największych światowych galerii – a być może i więcej, bo prowokują do głębszego zastanowienia nad symboliką słów, ruchów i scen, a nie tylko nieruchomych obrazów.

A kultura wysoka pokazów plenerowych to nie tylko dobór repertuaru. To, jak duże znaczenie będzie miało kino na rynku starego miasta, zależy w sporej mierze od tego, jak zaangażujemy widzów w przedsięwzięcie. Na rewelacyjny pomysł wpadła Łódź, która na pokazach stawia na kino bardziej ambitne, ale też inicjuje dyskusje z udziałem widzów.

 

Ile to kosztuje?

Wbrew pozorom organizacja kina plenerowego to nieduży wydatek. Wynajęcie sprzętu wraz z licencją na wyświetlenie filmu kosztuje od 1500 złotych wzwyż. W zależności od wielkości ekranu (dmuchany lub na stelażu), nagłośnienia (głośniki, przesył dźwięku drogą radiową do odbiorników w samochodach) czy repertuaru kwota może się oczywiście podwoić, a nawet potroić. Zorganizowanie cyklu takich wydarzeń w wakacje może kosztować ok. 30 tys. zł (za kilka pokazów) – nie jest to kwota, która wyjątkowo dotkliwie uszczupli gminny budżet. A z pewnością organizacja kina pod chmurką zaskarbi przychylność mieszkańców, a zarazem stworzy im możliwość wspólnego spędzania czasu, integracji i kontaktu z kulturą, nawet jeśli nie będzie ona jakoś niebotycznie wysoka.

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane