Rozmowy Wspólnoty

Wojciech Borzym, burmistrz Drohiczyna: Zapraszam do nas na zaguby

W półtoratysięcznym miasteczku działa osiem restauracji i barów, w których na wolne miejsce trzeba poczekać w kolejce. Bardzo dobrze w nich karmią, a sztandarowym daniem są zaguby – mówi Wojciech Borzym, burmistrz Drohiczyna. Miasto jest dziś jedną z perełek turystycznych Polski.

Dzisiaj każdy burmistrz musi być szefem marketingu swojego miasta. Proszę mnie przekonać, żebym przyjechał do Drohiczyna.

Drohiczyn jest świetnym celem turystycznym, bo u nas każdy gość znajdzie coś dla siebie. Kto szuka ciszy, znajdzie ciszę, kogo interesują krajobrazy, znajdzie piękne widoki: rzekę, jej zakola, wysokie brzegi i pagórki, kajakarze będą mieli gdzie popływać, a osoby szukające aktywnego wypoczynku znajdą trasy rowerowe i szlaki do pieszych wędrówek. Mamy nawet świetną ofertę dla smakoszy. W półtoratysięcznym miasteczku działa osiem restauracji i barów, w których na wolne miejsce niejednokrotnie trzeba poczekać w kolejce. Bardzo dobrze w nich karmią, a naszym sztandarowym daniem są zaguby, czyli rolada z farszem ziemniaczanym w cieście pierogowym. Zaguby to regionalne danie z drohiczyńskiej części Podlasia, które stało się naszą lokalną marką.

 

A jakie atrakcje historyczne i przyrodnicze turyści znajdują w Drohiczynie?

Historia Drohiczyna sięga tysiąca lat. O jego znaczeniu świadczy fakt, że jesteśmy w Polsce drugim po Gnieźnie miastem koronacyjnym. Tu koronował się Daniel Romanowicz Halicki, król Rusi i założyciel Lwowa. Z prowadzonych wykopalisk widać, że średniowieczny Drohiczyn był ważnym miejscem na szlaku handlowym, krzyżowały się tu drogi kupców z Rusi i ze Śląska. Przez trzysta lat Drohiczyn był stolicą województwa podlaskiego. Dzięki tej historycznej świetności mamy liczne zabytki religijne, należą do nich trzy kościoły, cerkiew, zespół pojezuicki i zespół pofranciszkański. Ale Drohiczyna nie omijały też historyczne klęski. Miasto doszczętnie spalono podczas potopu szwedzkiego, a w czasie ostatniej wojny bardzo ucierpiało i wiele zabytków zniszczyli zarówno okupanci sowieccy, jak i niemieccy. Niektóre z tych historycznych obiektów staraniem lokalnej ludności odbudowano po wojnie.

O pięknych krajobrazach przełomu Bugu już wspominałem, ale warto też odwiedzić nasze muzea. Mamy też bardzo nowoczesną placówkę – uczestniczymy w programie Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Centrum Nauki Kopernik i uruchomiliśmy jedną z 33 w Polsce placówek SOWA, czyli Strefę Odkrywania, Wyobraźni i Aktywności. Zatem jeśli ktoś chce pobudzić swoją wyobraźnię, to może sprawdzić, w jaki sposób ludzkie ciało przewodzi głos, czy da się rysować na szkle wspak itp. W strefie SOWA mamy 18 eksponatów z Centrum Nauki Kopernik, które pomagają gościom odkrywać prawa przyrody, rozwiązywać zadania logiczne, czy bawić się różnymi konstrukcjami. Strefa cieszy się ogromnym zainteresowaniem młodzieży z naszych szkół oraz przyjeżdżających do Drohiczyna szkolnych wycieczek. Jednym słowem, na poznanie walorów Drohiczyna jednego dnia będzie mało.

 

Jeśli turyści muszą zatrzymać się na dłużej, potrzebna jest też baza noclegowa.

Mamy około 300 miejsc noclegowych w różnym standardzie – od poziomu nieco powyżej hostelowego do trzygwiazdkowego Hotelu Drohickiego. Baza się poszerza, bo jedna z firm, która stara się zbudować kompleks kontemplacyjny, właśnie otrzymała pozwolenie na budowę. To będzie spory obiekt, bo i potrzeby są spore. Dodatkowo mamy w mieście jeden z nielicznych w Polsce Wschodniej parkingów dla kamperów, dobrze wyposażony w infrastrukturę, jak dostęp do wody, możliwość zrzucenia ścieków i dostęp do energii elektrycznej, tak więc zmotoryzowani turyści mają gdzie się zatrzymać. W ogóle obserwujemy znaczny wzrost ruchu turystycznego, który nasilił się po okresie izolacji covidowej. Ludzie odreagowując zamknięcie odkryli, że niezwykle ciekawe i bezpieczne są mniejsze ośrodki, wcześniej pomijane na rzecz wielkich centrów turystycznych.

 

Drohiczyn leży blisko innych letnisk nadbużańskich. Jak kształtuje się współpraca z gminami, gdzie te ośrodki są położone?

W poprzedniej perspektywie budżetowej w ramach innowacyjnej gospodarki wraz z sześcioma gminami prowadziliśmy projekt „Bug rajem dla turysty”. Dzięki niemu powstawała infrastruktura turystyczna, między innymi kursują trzy promy przez rzekę. Ostatnio z projektu transgranicznego sfinansowaliśmy budowę wieży widokowej, realizowaliśmy też miękki projekt z programu Polski Wschodniej, w którym uczestniczyło osiem samorządów. W jego ramach powstało opracowanie, w jaki sposób zgodnie z literą prawa prowadzić inwestycje w strefie chronionego krajobrazu i obszarze Natura 2000. To ważne opracowanie, bo inwestycje są nam potrzebne, a równocześnie chcemy zachować walory przyrodnicze regionu. Transgraniczny projekt obejmujący nas, Drohiczyn Poleski na Białorusi i Sokal na Ukrainie został praktycznie zakończony. Byliśmy jego liderem. Celem było utworzenie dwóch szlaków kajakowych – jeden od Werchobuża położonego u źródeł Bugu na Ukrainie do ujścia do Narwi, a drugi obejmujący rzekę Muchawiec i Kanał Dniepr–Bug na Białorusi. Oznakowaliśmy te szlaki i stworzyliśmy aplikację ułatwiającą turystom orientację w trakcie spływu i korzystanie lokalnej infrastruktury. Niestety, sytuacja polityczna zamroziła możliwość korzystania z tych udogodnień, choć mamy nadzieję, że w przyszłości wrócimy do wypracowanych efektów i spływy wrócą na rzekę w obu krajach. Z tego projektu udało się nam uruchomić w Drohiczynie Centrum Kajakowe, symulator pływania kajakiem, miejsce do testowania kajaków i małe muzeum kajakarstwa. Można do nas przyjechać i pływając w specjalnym basenie przetestować któryś z kajaków, a mamy ich dwadzieścia typów.

Współpracujemy z innymi samorządami, bo wiemy, że sam Drohiczyn niewiele mógłby zdziałać w turystycznym wykorzystaniu rzeki. Już choćby nasza sztandarowa impreza – 500 kajaków – nie mogłaby się odbyć bez współpracy, bo spływ zaczyna się na plaży w naszym mieście, a koniec 29-kilometrowego szlaku znajduje się w Grannem na terenie gminy Perlejewo. W ubiegłym roku w spływie uczestniczyło ponad 600 kajaków. Warto powiedzieć, że w samym Grannem ze środków projektu „Bug rajem dla turystów” powstało Centrum Turystyczne w budynku po starej szkole. Szeroko współpracujemy z samorządami, myślę, że we wszystkich realizowanych projektach zebrało się ich więcej niż czterdzieści.

 

Jak kształtuje się budżet turystyczny Drohiczyna?

W ostatnich latach bardzo dużo zainwestowaliśmy w rozwój infrastruktury turystycznej realizując różne projekty, o których wcześniej mówiłem. Wymagały one współfinansowania z naszego budżetu, za to przyniosły ogromne korzyści. Budżet projektu transgranicznego wyniósł 700 tys. euro, obecnie kończony projekt „Ochrona nadbużańskiej bioróżnorodności”, polegający na odtwarzaniu naturalnych siedlisk ptaków i roślin, w tym na utworzeniu Ośrodka Edukacji Ekologicznej „Puszczyk”, ma budżet wynoszący 11 milionów złotych. Z urzędu marszałkowskiego dostaliśmy ponad 2 mln zł na ogrody kieszonkowe. Oprócz tego mamy niewielkie środki na promocję i sami inwestujemy w udogodnienia turystyczne na terenie miasta i gminy – ścieżki rowerowe, szlaki turystyczne, miejsca rekreacji itp.

 

W tym roku 30 lipca odbędzie się I Jarmark Drohiczyński. Jakie plany Drohiczyn wiąże z tą imprezą?

Trzy lata temu korzystając z PROW uruchomiliśmy Nadbużański Ośrodek Promocji Produktu Lokalnego „Zagubek”. To rodzaj targowiska, na którym turyści będą mogli kupować produkty regionalne, ale gdzie mogą też odbywać się warsztaty i imprezy kulinarne. Uruchomiliśmy też w ramach domu kultury sklepik z produktami wytwarzanymi przez prawie 40 przedsiębiorców z regionu, w którym można kupić wytwarzane lokalnie produkty, takie jak sękacze, mrowiska, miody, dżemy, herbatki ziołowe i przyprawy oraz uzyskać informację, gdzie i u kogo można zrobić większe zakupy. To nie jest przedsięwzięcie komercyjne, ale wspiera wytwórców działających w regionie. I właśnie w rozmowach z producentami narodziła się idea dorocznego jarmarku. Liczymy, że jarmark rozwinie się jako ważna impreza nie tylko dla naszego miasta, ale i całego nadbużańskiego regionu.

 

Podlasie to tradycja szeptuch, zielarstwa i ziołolecznictwa. Czy te tradycje miały szansę utrzymać się pod czujnym okiem miejscowego biskupa diecezjalnego?

Odpowiadając żartem powiem, że biskup diecezjalny raczej w te sprawy nie wnika, a i my nie postrzegamy zielarstwa i ziołolecznictwa jako działalności antyreligijnej. To nasza lokalna tradycja. W mieście mamy ogródki ziołowe, ale prawdziwą działalność zielarską na skalę europejską, a przynajmniej krajową, prowadzi w sąsiedniej gminie we wsi Koryciny przedsiębiorca, którego znam osobiście jeszcze ze szkolnej ławy. Mirosław Angielczyk to pasjonat zielarstwa, stworzył nie tylko wielką firmę Dary Natury, ośrodek gastronomiczny i agroturystyczny, ale też jedyny w Polsce prywatny ogród botaniczny Ziołowy Zakątek. Zaś co do szeptuch, nie ma ich już w naszej okolicy, choć podobno w pobliżu Bielska Podlaskiego żyje jeszcze słynna Baba z Orli. Także na Ukrainie w okolicy Winnicy, dokąd często jeździliśmy z racji realizowanych projektów, są szeptuchy i ludzie wierzą w ich moc. Te kobiety przypominają mi trochę słynną Horpynę z „Ogniem i mieczem”. Podobno nie wolno im podpaść, bo mogą nasłać na człowieka plagę żab. Ale ja tego nie sprawdzałem.

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane