Fundacja Batorego opublikowała obszerny komentarz dr. Dawida Sześciły z Zakładu Nauki Administracji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, omawiający zastrzeżenia pod adresem nowej ustawy podnoszone przez koalicję Obywatele w Samorządzie. Jak pisze Sześciło, ustawa wieńcząca wieloletnią dyskusję o zarządzaniu metropoliami wprowadza do systemu samorządowego nowy element – związek metropolitalny. Ma to ułatwić współpracę tym jednostkom samorządu terytorialnego, które są silnie związane ze znajdującym się w pobliżu miastem wojewódzkim. Z pewnością ustawa przyniesie ze sobą korzyści – ułatwi na przykład wprowadzanie wspólnych biletów komunikacji publicznej lub planowanie inwestycji. Warto jednak spojrzeć na nią także krytycznie.
Według Sześciły, ryzyko niezachowania standardów demokracji pojawia się już na etapie tworzenia związku metropolitalnego. Zgodnie z ustawą projekt rozporządzenia tworzącego metropolię powinien zostać poddany konsultacjom społecznym. W rzeczywistości jednak nieprzeprowadzenie konsultacji nie będzie miało wpływu na decyzję – po trzech miesiącach od otrzymania przez gminę wystąpienia o konsultacje, wymóg automatycznie uznany zostanie za spełniony. Ustawa nie określa ponadto zasad tych konsultacji (np. sposobu wykorzystania uwag), zgodnie z prawem nie będzie też możliwe przeprowadzenie referendum lokalnego w tej sprawie.
Niewystarczająco demokratyczny, zdaniem Sześciły, wydaje się również sposób zarządzania związkiem. Członkowie władz metropolii (zgromadzenia) nie będą wybierani w wyborach bezpośrednich, lecz oddelegowywani z władz gmin. W efekcie zmniejsza się wpływ mieszkańców i mieszkanek na te istotne decyzje, które w momencie utworzenia związku metropolitalnego przenoszone są z poziomu gmin na poziom metropolii. „Skoro w wyborach bezpośrednich wyłaniamy rady dzielnic, czyli organy wyłącznie pomocniczych, niesamodzielnych jednostek gmin, to niezrozumiałe jest pozbawienie obywateli prawa wyboru organów wyposażonych w realne, znaczące kompetencje”, ocenia dr Sześciło.
Jednym z postulatów koalicji Obywatele w Samorządzie jest zwiększenie partycypacji obywatelskiej. Tymczasem ustawa nie przewiduje narzędzi, które mogłyby ją zagwarantować – na przykład konsultacji społecznych wokół budżetu związku czy planu transportowego ani obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej, interpelacji obywatelskiej czy wysłuchania obywatelskiego projektów uchwał.
Ustawa może obniżyć nie tylko pozycję mieszkańców i mieszkanek, ale także już teraz słabą pozycję rad gmin. Połowę składu zgromadzenia związku stanowić mają wójtowie i starostowie. Jak przewiduje dr Sześciło „przeciwwaga ze strony przedstawicieli rad gmin/powiatów może być iluzoryczna. Reprezentacja w osobie jednego radnego oznacza reprezentację wyłącznie rządzącej w radzie większości, często wywodzącej się zresztą z komitetu wyborczego wójta”.
Ustawa przynieść może negatywne skutki, stanowiące, jak pisze dr Sześciło „krok wstecz na drodze do umacniania obywatelskiej kontroli władzy samorządowej”. Szansą na uratowanie jej potencjału, jest wprowadzenie przez związki do swoich statutów zapisów, gwarantujących zachowanie demokratycznych standardów, co nie wymagałaby zmiany treści ustawy.