W samorządach

Komu przeszkadza straż miejska?

W podwarszawskich Ząbkach referendum rozstrzygnie, czy straż miejska jest potrzebna. Grupa mieszkańców uważa, że to zbędna i kosztowna formacja. Burmistrz straszy wzrostem przestępczości, jeśli strażników zabraknie.

Nieraz dawali dowód arogancji i chamstwa. Jak pod bazarkiem zaczęli wkładać za wycieraczki nieprawidłowo zaparkowanych samochodów wezwania do stawiennictwa w swojej siedzibie, ludzie wybiegli i nawyzywali ich od ormowców – opowiada Tomasz Kalata, radny Ząbek. To on rozpętał w mieście akcję referendalną. – Porządku niech pilnuje policja. Straż miejska kosztuje milion rocznie. W mieście czekają ulice do wyasfaltowania, brakuje chodników, a my utrzymujemy formację, której ludzie nie znoszą.

 

Kalata wspomina, jak kiedyś przed miejscową szkołą strażnicy zaczaili się za rogiem i wyłapywali mieszkańców, którzy przywieźli dzieci do szkoły i nie mając miejsca na parkingu zostawiali samochody na trawniku. – Ja rozumiem, że porządku trzeba pilnować. Ale nie może być tak, że dla strażników karanie to priorytet – tłumaczy.

 

Kalata, jak sam mówi, z zebraniem około 3 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie likwidacji straży miejskiej kłopotów nie miał. Pomagali mu wolontariusze, w soboty i niedziele w uczęszczanych miejscach i pod kościołami zachęcali ludzi do poparcia inicjatywy. Głosowanie odbędzie się 23 lutego.

 

Ząbki umieją pokazać ząbki

Ząbki to 29-tysięczne miasto pod Warszawą. Nazywa się tak, bo wcina się w stolicę, rozdzielając Rembertów i Targówek. Nawet autobusy miejskie, łączące te dzielnice, przejeżdżają przez Ząbki. Burmistrzem drugą kadencję jest Robert Perkowski. Wśród podwarszawskich samorządowców jest bardzo popularny. Zasłynął tym, że wypowiedział władzom Warszawy umowę na Wspólny Bilet ZTM-KM (KM to Koleje Mazowieckie), nie godząc się na kilkusetprocentowe podwyżki stawek, narzucane przez stolicę. Uruchomił w zamian dwie własne linie autobusowe, którymi posiadacze karty mieszkańca „Jestem z Ząbek” jeżdżą za darmo. Aby kartę otrzymać, wystarczy mieć zameldowanie w Ząbkach. Autobusy dowożą ludzi do przystanków, z których można szybko dostać się do centrum Warszawy.

 

Burmistrz Robert Perkowski

 

Ale przez woltę Ząbek ze wspólnego biletu nie mogą korzystać wszyscy pasażerowie pociągów podmiejskich na linii wołomińskiej. Burmistrz Perkowski pozostaje jednak nieugięty. – Nie będę poddawał się dyktatowi Warszawy i przepłacał za usługi – kwituje.

 

Teraz Perkowski twardo przeciwstawia się inicjatywie referendalnej w sprawie likwidacji straży miejskiej. Jak mówi, to przede wszystkim akcja polityczna, realizowana w roku wyborczym, która ma wypromować jej organizatorów. Burmistrz w wyborach startował z poparciem PiS. Tomasz Kalata jest radnym PO. – Polityka? Tak, coś w tym jest – przyznaje radny. – Ale ja wolę rozmawiać merytorycznie.

 

– Ja mam wyłącznie merytoryczne argumenty – odpowiada burmistrz Perkowski. I wylicza: – Strażnicy wspomagają policję. Dzięki temu nocami w Ząbkach są dwa mieszane patrole. Gdyby nie oni, policja wystawiałaby tylko jeden patrol, bo takie ma możliwości kadrowe. Strażnicy wielokrotnie zatrzymywali osoby poszukiwane listami gończymi. A do tego często jako pierwsi przyjeżdżają na miejsce wypadku.

 

W Ząbkach głośna była sprawa uratowania dziewczynki na placu budowy. Dziecko wpadło do podpiwniczenia zalanego wodą, a upadając twarzą do dołu uderzyło głową i straciło przytomność. Świadkowie nie odważyli się wskoczyć na ratunek. Zrobił to strażnik miejski ryzykując życie, bo z wody wystawały pręty zbrojeniowe. Po wydostaniu dziecka razem z policjantem przeprowadził reanimację. Dziewczynka po kilkudniowej śpiączce odzyskała przytomność i dziś jest zdrowa.

 

Strażnicy uratowali też życie mężczyźnie, który pobity i okaleczony leżał w parku. Z kolei mieszany patrol złapał na gorącym uczynku złodziei, którzy jak się okazało mieli na koncie ponad 20 włamań do mieszkań. A latem podczas ekofestynu w parku miejskim strażnicy zatrzymali handlarza narkotyków.

 

Strażnicy konwojują też kasę urzędu, konwojują transporty dowodów osobistych z Mennicy Państwowej, zabezpieczają organizowane przez miasto imprezy, szkolne festyny, a nawet procesje w trakcie świąt kościelnych. Wspomagają ośrodek pomocy społecznej w trakcie interwencji domowych, konwojują osoby objęte opieką OPS do domów samotnej matki, pogotowia rodzinnego czy rodzin zastępczych. No i kontrolują czystość i porządek w mieście, reagują na samochody blokujące przejścia dla pieszych i chodniki.

 

– Ale karzą w ostateczności. Miesięcznie wystawiają mandaty na jakieś 8 tys. zł. Łącznie z fotoradarem! O restrykcyjności nie ma mowy. Ukaranych zostaje raptem kilkadziesiąt osób, ci, którzy z rozmysłem łamią przepisy. Nie wyobrażam sobie, żeby chodniki w centrum były zablokowane przez źle zaparkowane samochody – mówi Perkowski.

 

Kalata kręci głową. – Straż miejska została reaktywowana w 2008 roku. Wcześniej miasto jakoś radziło sobie z porządkiem, zabezpieczaniem imprez, konwojowaniem pieniędzy. Jeśli zaczniemy płacić policji za patrole, to wydamy 300–400 tys. zł rocznie, a patroli będzie dwukrotnie więcej niż dziś. Likwidując straż, zaoszczędzimy pieniądze i jeszcze zwiększymy poziom bezpieczeństwa – twierdzi.

 

– Pan Kalata niedługo przed rozpętaniem kampanii referendalnej sam interpelował na sesji, żeby strażnicy wystawili fotoradar na ulicy, przy której mieszka – atakuje burmistrz.

 

– Nieprawda. Zareagowałem na prośbę mieszkańców, którzy się skarżyli, że wieczorami ktoś urządza sobie wyścigi pod ich domami. I nie na mojej ulicy, bo ja mieszkam pół kilometra dalej. Z tego, co wiem straż nie zareagowała, fotoradar na ulicy się nie pojawił – odpowiada Kalata.

 

Pieniądze to nie wszystko

Burmistrz Perkowski przyznaje, że straż miejska jest deficytowa i nie zarobi na siebie mandatami. Ale tak samo deficytowe są szkoły, przedszkola, utrzymanie zieleni, budowa dróg i wiele innych obszarów funkcjonowania miasta. Stawianie sprawy, że za pieniądze wydawane na strażników wybuduje się kilka ulic więcej to błąd.

 

– Za chwilę może się okazać, że ktoś stwierdzi: „zamiast utrzymywać deficytowe szkoły wybudujmy ulice” – kwituje. – Jak zlikwidujemy straż, to w miasto pójdzie komunikat: można bezkarnie łamać prawo. Ząbki to nie jest małe miasteczko. Oficjalnie mamy 29 tys. mieszkańców. W rzeczywistości ponad dwa razy więcej. Tu wiele osób po cichu podnajmuje mieszkania na hotele robotnicze. Policja bez strażników nie da sobie rady. Poza tym nie przesadzajmy, łącznie wydatki na strażników oscylują wokół 1 proc. budżetu miasta.

 

Dyskusja coraz bardziej ożywa wraz ze zbliżaniem się terminu referendum. Co ciekawe, sam organizator powątpiewa w to, że do urn pójdzie co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania, by wynik był wiążący. – Dla mnie sukcesem jest wywołanie większej dyskusji nad sensem istnienia straży miejskiej. W miastach, gdzie tę formację zlikwidowano, nikt post factum nad tym nie ubolewa. Prezydent Stalowej Woli wręcz zaapelował do innych samorządowców, by poszli jego śladem – mówi Kalata.

 

– Nie będę nikogo zniechęcał do udziału w referendum. Sam jestem ciekaw jego wyniku – odpowiada burmistrz Perkowski.

 

W zeszłym roku w kilku miastach w Polsce odbyły się referenda w sprawie likwidacji straży, m.in. w Wodzisławiu Śląskim, gminie Czersk w powiecie chojnickim, w Debrznie w powiecie człuchowskim oraz w Pszczynie na Śląsku. Wszędzie wynik był nieważny z powodu niewystarczającej frekwencji.

TAGI: finanse samorządowe, referendum, rada gminy,

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane