Prawo W samorządach

Kary umowne – miecz obosieczny

Odkąd stosujemy w samorządach i nie tylko zamówienia publiczne, nieustającym wątkiem dyskusji i sporów między zamawiającym a przedsiębiorcami są kary umowne i odszkodowania. Przedsiębiorcy uważają, że instytucje publiczne, także samorządy terytorialne, wykorzystują kary umowne do obciążania wykonawców zamówień nadmiernym i nieuzasadnionym ryzykiem. Ich zdaniem zarówno sposób naliczania takich kar, jak i ich narzucana wysokość, mimo istniejących ograniczeń ustawowych, ignoruje zasadę proporcjonalności, która powinna chronić nie tylko interesy zamawiającego.

Argumentów przedsiębiorców nie można lekceważyć, bo zauważmy, że uleganie pokusie ferowania wygórowanych kar to dość powszechna praktyka. Twórcy specyfikacji istotnych warunków zamówienia,  w poczuciu dbałości o publiczne pieniądze, starają się także zapisać w nich liczne i czasem oderwane od realiów, a bywa że i dalekie od przejrzystości przesłanki nakładania kar. Zdarzają się nawet sytuacje określania egzekwowania ich na zasadzie ryzyka czy też w różnej wysokości – dla występujących w kontrakcie kilku wykonawców zamówienia.

 

Nie odmawiam urzędnikom prawa do skutecznej ochrony interesów swoich samorządów i oczywiście dbania o osobistą odpowiedzialność. Lecz preferowanie wygórowanych poziomów odszkodowań i drakońskich kar umownych nie może być sprzeczne z zasadą proporcjonalności i równoważności, które są przecież zapisane w prawie zamówień publicznych.

 

Sektor publiczny, który rocznie wydaje w procedurach zamówieniowych ponad 116 mld zł, decyduje o być albo nie być tysięcy wykonawców robót i dostawców usług. To już się nam przydarzyło przy okazji budowy autostrad, kiedy z powodu drastycznych sankcji finansowych polscy wykonawcy poszli z torbami, a na ich miejsce przyszły wielkie koncerny zachodnie.

 

To prawda, że przy okazji kontroli nietrafionych i źle realizowanych robót czy dostaw, organy kontrolne, prokuratorzy i wszelkie inne służby najpierw patrzą na to, jak zabezpieczono w umowach wykonanie kontraktu. Nie spotkałem się jednak, jak na razie, z protokołem pokontrolnym, który zarzucałby urzędnikom – autorom SIWZ i umowy – że zastosowali kary i odszkodowania naruszające zasady proporcjonalności i równoważności, których skutkiem było bankructwo przedsiębiorcy.

 

Rozumiem motywy postępowania pracowników odpowiedzialnych za zamówienia – zabezpieczają się jak mogą.  Szkopuł w tym, że zbyt daleko idące zabezpieczenia w postaci drastycznych kar umownych i nieadekwatnych odszkodowań, które przedsiębiorcy odczytają z wyłożonych SIWZ-ów, są mieczem obosiecznym. Zawyżone w ten sposób ryzyka umowne tak czy inaczej muszą zostać ujęte przez przedsiębiorców w kwocie złożonej oferty. Wielu zamawiającym umyka uwadze, że takie zawyżanie i przerzucanie ryzyka na wykonawców i dostawców zamówień publicznych przynosi im wymierne szkody, bo w rezultacie za dostarczone produkty czy zrealizowane roboty budowlane zapłacą więcej.

 

Są jeszcze inne negatywne skutki, czasem bardziej dotkliwe, bo wyegzekwowanie zbyt wysokich kar i odszkodowań zwykle grozi wstrzymaniem realizacji ważnej społecznie  inwestycji i wdaniem się w wieloletni spór sądowy, którego koszty nierzadko zjadają przysądzone odszkodowania. Ostateczny rachunek przyjdzie więc i tak zapłacić ze środków publicznych, nie licząc trudnych do wycenienia, ale łatwych do przewidzenia kosztów wizerunkowych. Dlatego przy formułowaniu przesłanek nakładania kar umownych w specyfikacjach oraz umowach  warto zachować rozsądek i dużą ostrożność.

 

*zastępca redaktora naczelnego „Wspólnoty”

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane