Para samorządowców zarządzała gminą tak „skutecznie” przez 18 lat, że zadłużyła ją na 52 mln zł, przy rocznych dochodach około 11 mln zł. Biegły rewident ustalił, że szkoda wynikająca jedynie z obsługi rolowanego długu wyniosła ponad 13 mln zł.
Zarządzanie finansami Ostrowic to przykład niekompetencji i beztroski. Prokurator oskarżył wójta i skarbniczkę, że od września 2008 r. do końca 2015 r. zajmując się sprawami majątkowymi gminy nadużyli udzielonych uprawnień i przekroczyli je. Gmina wpadła w spiralę zadłużenia, bo niestety, była źle zarządzania na wszystkich możliwych poziomach. Inwestycje w wodociąg i oczyszczalnię ścieków, brak skutecznego ściągania zobowiązań od dłużników spowodowały, że dziury budżetowe starano się łatać pożyczkami w parabankach, a wszystko to było poparte kreatywną księgowością polegającą m.in. na nierzetelnym prowadzeniu ksiąg rachunkowych. Sprawozdania finansowe z wykonania budżetu oraz ewidencja kosztów obsługi długów nie odzwierciedlały faktycznego zadłużenia.
Próby ratowania gminy przed upadłością przez wójta i skarbniczkę oraz ich polityka finansowa tylko nakręcały spiralę zadłużenia. Pomysł na sprzedaż i odkupienie urządzeń wodno-kanalizacyjnych oraz konieczność zwrotu części unijnej dotacji dobiły budżet gminy. Sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku podkreślił, że oskarżeni świadomie zawierali niekorzystne umowy z parabankami (28 mln zł pożyczek), doskonale orientując się, że nie będą mieli możliwości ich spłacenia. Pomysł na spłatę długów przez ich rolowanie tylko pogłębiał niewypłacalność budżetu Ostrowic.
Były też dość niekonwencjonalne pomysły na to, jak ratować finanse gminy. Wójt próbował zebrać pieniądze w zbiórce publicznej, ale czynił to bez zezwolenia. Udało mu się zebrać tylko 1000 zł, nim przerwano jego działalność. Wysłał także list z prośbą do fundacji Billa Gatesa, w którym zwrócił się o pomoc w finansowaniu zadłużenia, ale jak mówił z żalem, nikt się do niego nie odezwał. Te pomysły na wybrnięcie z kłopotów niezbyt dobrze świadczą o nim jako osobie zarządzającej gminą i odpowiedzialnej za jej bezpieczeństwo budżetowe.
Wójt i skarbniczka nie poczuwali się do winy, o czym głośno mówili przed sądem. Co mieli na swoje usprawiedliwienie? Ich zdaniem, zapaść finansowa to splot niekorzystnych zewnętrznych czynników, a oni tylko chcieli finanse jednostki ratować. Zadłużali budżet, bo Ostrowice były zapóźnione cywilizacyjnie, a potrzebny był wodociąg i oczyszczalnia ścieków. Niekorzystne położenie gminy na terenie parku krajobrazowego i obszaru Natura 2000 odstraszało potencjalnych inwestorów. Ich zdaniem, samorząd nie miał szans na zdobycie innego finansowania inwestycji niż w parabankach.
Na razie zapadł wyrok w pierwszej instancji, a skazani zapowiedzieli apelacje. Więzienie za rolowanie długu i nierzetelne prowadzenie ksiąg rachunkowych, za nadużycie i przekroczenie uprawnień, co doprowadziło do utraty płynności finansowej, za spowodowanie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a w konsekwencji za doprowadzenie gminy do niemożności wykonywania zadań własnych – to ewenement w praktyce polskiego samorządu terytorialnego. Sąd podkreślił, że surowa kara jest także wynikiem/ nadużycia zaufania społecznego.
Upadek i rozbiór gminy Ostrowice to pierwszy taki przypadek w Polskim samorządzie. Powinien być przestrogą dla zarządzających publicznym majątkiem i pieniędzmi, tym bardziej, że skutki likwidacji gminy mają swój dalszy ciąg. Długi przejął bowiem Skarb Państwa, a ich spłatą zajął się wojewoda pomorski. Zgłosiło się do niego 47 wierzycieli żądając zwrotu 52 mln zł. Wojewoda za bezsporne uznał jedynie 4 mln zł, co do reszty trwają spory sądowe. Niestety, wojewoda przegrał już kilka spraw z wierzycielami. Casus upadłej gminy Ostrowice powinien być przestrogą dla wszystkich samorządowców, którzy zarządzają majątkiem i pieniędzmi publicznymi.
Zdzisław Majewski
zastępca redaktora naczelnego „Wspólnoty”