Fundacja obchodzi właśnie 30-lecie istnienia, misją FRDL było wspieranie samorządności. W jaki sposób ją realizujecie?
Fundacja jest największą organizacją szkoleniową dostarczającą tę usługę dla różnych grup zawodowych w samorządzie. W każdym miesiącu, a w tej branży są duże wahania ze względu na sezonowość, szkolimy od kilku do kilkunastu tysięcy osób, które same się zgłaszają, podnosząc w ten sposób swoje kwalifikacje czy uzupełniając braki w wiedzy. To najbardziej wymierna część naszej działalności – możemy podać liczbę uczestników, tematy zajęć, miejsca, gdzie one się odbyły. W całej naszej historii przeszkoliliśmy ponad 1 mln 700 tys. osób. Ta liczba nie obejmuje osób szkolonych w ramach realizowanych przez nas projektów, a te wykonujemy na zlecenie różnych instytucji od wielu lat. Są wśród nich projekty niewielkie, na przykład dotyczące zwiększania szans edukacyjnych dzieci w małej wiejskiej szkole, są też ogromne, jak zrealizowany przed przystąpieniem Polski do UE program aktywizacji obszarów wiejskich, w ramach którego zrealizowaliśmy 70 tysięcy osobodni szkoleniowych. Mieliśmy projekt dla służby cywilnej, w którym przeszkoliliśmy kilkadziesiąt tysięcy osób, a także taki, który skierowany był do ponad tysiąca szkół, aby wzmocnić samorządowość oświaty. W tym ostatnim chodziło o podkreślenie wychowawczego znaczenia samorządu uczniowskiego, a także o podniesienie roli szkoły w środowisku lokalnym. Niestety, wnioski z tego programu okazały się smutne – polska szkoła w wielu wypadkach izoluje się od środowiska, w którym działa, co ma to fatalne przełożenie na budowanie postaw prosamorządowych wśród dzieci i młodzieży.
Wróćmy do początków. Jak powstała fundacja, co legło u podstaw jej powołania?
Założyło ją pięciu senatorów opozycji demokratycznej wybranych w 1989 roku w pierwszych, częściowo wolnych wyborach. Byli to Jerzy Regulski, Andrzej Celiński, Jerzy Stępień, Aleksander Paszyński i Walerian Pańko. Powołali organizację pozarządową, której podstawowym celem było i nadal jest wzmacnianie samorządności terytorialnej. Początkowo koncentrowaliśmy się na szeroko zakrojonych działaniach realizowanych w naszym kraju, z czasem poszliśmy dalej.
Fundacja wspiera rozwój samorządności w Polsce i profesjonalizację kadr administracji samorządowej. Jak to się stało, że wyszliście z projektami za granicę?
Przyczyny były różne w zależności od momentu, w którym podejmowaliśmy projekty. Po pierwsze, chcieliśmy upowszechnić polskie doświadczenia w krajach postsowieckich. Pracowałem w większości państw byłego bloku wschodniego i wszędzie tam nasza reforma samorządowa postrzegana jest jako wielki sukces. W tej chwili mówi się o polskim samorządzie jako o jednym z najmocniejszych w Europie. Tam sytuacja nie wygląda dobrze – sposób zarządzania na poziomie lokalnym, efektywność realizacji zadań publicznych, organizacja administracji, w większości tych krajów funkcjonuje gorzej niż u nas. Dlatego nasze projekty pokazywały drogę, na jakiej Polsce udało się osiągnąć sukces. Tylko na Ukrainie zrealizowaliśmy ponad 70 projektów. Ta działalność ma więc znaczenie misyjne, ale też nam samym pozwala się rozwijać. Natomiast w obecnych uwarunkowaniach projekty międzynarodowe są dla nas strategicznym kierunkiem rozwoju. Ponieważ FRDL jest postrzegana jako organizacja niesprzyjająca władzy, choć zdecydowanie przeciwko temu protestuję, sięganie po zagraniczne środki jest także sposobem na stabilizację naszej organizacji, bo nie możemy liczyć na zlecenia z funduszy krajowych.
To smutna historia…
Mógłbym o tym długo opowiadać, ale nie warto przy okazji jubileuszu. Wspomnę tylko, że nie czujemy wsparcia ze strony instytucji państwa polskiego przy podejmowaniu projektów międzynarodowych choćby na Ukrainie, która wydaje się ważnym krajem dla polskiej polityki zagranicznej. Jako Polska mamy tam zaledwie kilka niewielkich projektów, podczas gdy inne kraje są na Ukrainie mocno obecne. Szkoda, że Polska nie angażuje się tam silniej. Ze środków amerykańskich realizujemy tam ogromny projekt, który nazywa się DOBRE. Nazwa jest akronimem angielskiej nazwy projektu znaczącej mniej więcej tyle, że decentralizacja przynosi lepsze rezultaty, daje większą efektywność w zarządzaniu. To największy projekt realizowany przez polską organizację na Ukrainie. Działamy w 75 nowo utworzonych tzw. połączonych hromadach, a celem projektu jest przekształcenie postaw włodarzy z administrowania na zarządzanie nastawione na rozwój. Obecnie realizujemy też projekty międzynarodowe finansowane bezpośrednio przez Komisję Europejską. W jeden z nich zaangażowanych jest aż 8 krajów, a dotyczy on wsparcia samorządowych instytucji edukacyjnych w przezwyciężaniu różnic kulturowych związanych z migrantami.
To znaczy, że także w Polsce realizujecie projekty finansowane bezpośrednio z Brukseli?
Tak. Mamy na przykład projekt kierowany do prasy lokalnej, którego celem jest popularyzacja wiedzy na temat polityki spójności Unii Europejskiej w polskim społeczeństwie. Jest to już jego druga edycja. Ponadto wraz z Niemcami, Słowacją i Czechami prowadzimy projekt dotyczący polityki walki z bezrobociem wśród młodzieży. Działamy też w Albanii i angażujemy się w prace Rady Europy w różnych krajach europejskich.
Wróćmy do spraw samorządu polskiego. Obecnie fundacja zaangażowała się w tworzenie forów urzędników samorządowych. Jaką rolę odgrywa ta działalność w waszej misji?
Fora samorządowe to rodzaj klubów dla specjalistów. Organizowane są na poziomie regionalnym i obecnie mamy ich w całym kraju 80. Zrzeszają włodarzy gmin, sekretarzy, skarbników, pracowników USC, inspektorów ochrony danych osobowych, pracowników promocji gmin i innych specjalistów – w sumie 40 różnych specjalności. Pełnią ważną funkcję integracyjną, z tym że nie chodzi o integrację towarzyską, a o współpracę merytoryczną. Uczestnicy forów dzielą się wiedzą, doświadczeniami, upowszechniają dobre praktyki, uzgadniają stanowiska, wyjaśniają problemy, jednym słowem służą sobie wzajemnie pomocą. Działania forów pełnią nawet rolę wymiany informacji benchmarkingowych, bo uczestnicy mogą porównywać na przykład koszty lub wykorzystanie innych zasobów do wykonywania tych samych zadań publicznych w różnych jednostkach. Postrzegam tę działalność jako ważny element wzmacniający profesjonalizację samorządów.
Jak w praktyce wygląda funkcjonowanie forów?
Odbywa się to poprzez cykliczne spotkania. Niektóre grupy spotykają się raz w miesiącu, inne raz na kwartał, ale ważne, aby były to spotkania cykliczne. Podczas spotkań dochodzi do rozmów i wymiany doświadczeń, ale w tym czasie realizowane są też szkolenia. W forach działa prawie 4000 osób, które regularnie się spotykają, świadczy to o ogromnej skali przedsięwzięcia.
Czy szkolenia odbywające się w ramach forów są dodatkowo płatne?
Na ogół nie, pobieramy stałą składkę i w jej ramach oferowane są także niektóre usługi szkoleniowe.
To powiedzmy Czytelnikom, jak przystąpić do forów oraz ile to kosztuje.
Ile dokładnie wynoszą składki nie powiem, bo są one różne w zależności od liczby spotkań, ich charakteru, stacjonarnego lub wyjazdowego miejsca organizacji. Ich wysokość zależy także od regionu, dlatego że fora organizowane są przez nasze ośrodki regionalne. Ogólnie mówiąc, od stu do dwustu złotych miesięcznie. Aby zostać członkiem forum, wystarczy przyjechać na spotkanie, w zależności od forum podpisać deklarację członkostwa lub umowę i uiszczać składkę. Oczywiście, składkę opłaca gmina, bo przecież fora są formą doskonalenia zawodowego urzędników.
Z tego widać, że fundacja ma zdecentralizowaną strukturę. Jak dużą organizacją jest FRDL?
Mamy 14 ośrodków regionalnych ulokowanych w miastach wojewódzkich. Nie mamy ośrodków w województwach wielkopolskim i warmińsko-mazurskim, ale jesteśmy tam obecni choćby poprzez organizowane szkolenia czy projekty. W fundacji pracuje około 130 osób, większość z nich w ośrodkach regionalnych, biuro zarządu w Warszawie liczy zaledwie kilkanaście osób. Chcę z całą siłą podkreślić, że nasza działalność jest mocno zdecentralizowana. Nie jesteśmy organizacją, która co chwila robi w Warszawie konferencję, seminarium czy spotkanie, my działamy codziennie w regionach. Każdego dnia w wielu miejscach odbywa się kilkanaście szkoleń, spotkań, seminariów.
FRDL prowadzi też badania i wydaje publikacje. Skąd bierzecie środki na tę działalność?
Fundacja nie jest organizacją nastawioną na zysk, prowadzi działalność gospodarczą, ale jest non profit. To znaczy, że generowane nadwyżki finansowe przeznaczane są na działalność misyjną. Korzystając z wypracowanych środków przeprowadziliśmy w ostatnich latach kilka dużych ogólnopolskich badań dotyczących m.in. ładu przestrzennego, jakości usług publicznych czy potrzeb szkoleniowych samorządów. Na podstawie tych badań powstają publikacje. Ale z wypracowanych nadwyżek finansujemy też innego typu akcje. Obecnie pracujemy nad pakietem edukacyjnym, którym chcemy uczcić 30-lecie samorządu. Chcemy, aby w przyszłym roku w maju w szkołach w Polsce odbyły się lekcje na temat samorządu terytorialnego, jego znaczenia oraz osiągnięć. Opracowujemy też raporty, ostatni z nich nosi tytuł „Z dużej chmury mały deszcz” i dotyczy obowiązku sporządzania raportów o stanie gminy, czyli jak w praktyce została zrealizowana idea zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów samorządowych.
Był taki moment, kiedy fundacja została brutalnie zaatakowana przez telewizję publiczną, a pretekstem były wypowiedzi obecnego przewodniczącego Rady Fundatorów Jerzego Stępnia na temat zmian w Trybunale Konstytucyjnym.
W tej sprawie procesujemy się z Telewizją Polską, za cztery miesiące powinna się odbyć ostatnia rozprawa i mamy nadzieję, że zapadnie korzystny dla nas wyrok.
Ten proces trwa aż trzy lata?
Rzeczywiście, dość długo, ale tak to obecnie wygląda. Spodziewamy się korzystnego wyroku, ponieważ TVP przedstawiła nieprawdę. To nie jest moja opinia, to stwierdzenie faktu. Muszę też podkreślić, że kiedy Jerzy Stępień wypowiadał się o Trybunale Konstytucyjnym, nie mówił jako przewodniczący Rady Fundatorów FRDL, a jako były prezes tego Trybunału. Natomiast fundacja została uderzona rykoszetem.
To było niegodziwe. Ponieważ, co warto zauważyć, od 1990 roku nastąpiła zmiana pokoleniowa i nie każdy kojarzy system wartości fundacji, myślę, że warto go przypomnieć i opowiedzieć o stosunku FRDL do polityki.
Większość ludzi ma jakieś poglądy polityczne i każdy pracownik fundacji też ma swoje zdanie. Z pewnością wśród pracowników są ludzie o różnych poglądach, ale nikt nie wnika, kto w co wierzy. Ja natomiast nie pozwalam, aby fundacja angażowała się w spór polityczny, o ile nie dotyczy on samorządu. Kiedy chodzi o sprawy samorządowe, będziemy się w nie angażować tak, jak robiliśmy to do tej pory, nie patrząc na barwy polityczne. Niestety, wskutek pomówienia przez TVP muszę w wielu miejscach udowadniać, że nie jestem wielbłądem, że nie jesteśmy organizacją zaangażowaną w partyjną politykę. Oczywiście angażujemy się w akcje profrekwencyjne, mówimy: weź udział w wyborach, ale głosuj, na kogo chcesz. Robimy to, bo naszym celem jest wspieranie demokracji w ogóle, a samorządności lokalnej szczególnie. Powiem więcej, my jesteśmy Fundacją Rozwoju Demokracji Lokalnej, ale nie administracji lokalnej. Dlatego niezwykle ważne jest dla nas wzmacnianie uczestnictwa mieszkańców w życiu lokalnych społeczności i kiedy myślę o przyszłości fundacji, to – zachowując działalność na rzecz profesjonalizacji administracji – chciałbym wzmacniać zaangażowanie społeczne i postawy obywatelskie na poziomie lokalnym.