Rozmowy Wspólnoty

Mieszkańcy nie stracą na skróceniu czasu pracy urzędników

Współczesne doświadczenia francuskie pokazują, że efektywność pracownicza rośnie, kiedy pracownik jest wypoczęty – mówi Krzysztof Kukucki, prezydent Włocławka, który od września skrócił godziny pracy włocławskich urzędników.

Postanowił Pan wprowadzić od 1 września we włocławskim urzędzie 35-godzinny tydzień pracy. W jaki sposób wpłynie to na obsługę interesantów?

Mam nadzieję, że ta obsługa będzie na jeszcze wyższym poziomie. Na pewno nie skrócimy godzin pracy urzędu, a jest też opcja, że możemy te godziny wydłużyć. Jednak decyzja w tej sprawie jest jeszcze przed nami. Jednym słowem, dla mieszkańców niewiele się zmieni, natomiast dla pracowników te zmiany będą odczuwane.

Czyli nie będzie zmian dla petentów, a jak duże będą zmiany organizacyjne w urzędzie?

Nie aż tak duże. W najprostszym wariancie, kiedy mamy skrócić czas pracy urzędników o jedną godzinę dziennie, część załogi po prostu przyjdzie na 7.30 i wyjdzie o 14.30, a część przyjdzie na 8.30 i wyjdzie o 15.30. Wprawdzie mamy jeszcze wtorki, kiedy urząd czynny jest do godziny 17.00, ale tu także wypracujemy podobny suwak. W ten sposób pracownicy będą przychodzili do pracy i z niej wychodzili w różnych godzinach, natomiast urząd będzie cały czas dostępny dla interesantów w niepogorszonej formie. Mamy jeszcze scenariusz, że wydłużony czas pracy urzędu będziemy mieli przez trzy dni, ale na razie jest za wcześnie, żeby o tym mówić.

Skoro ta sama liczba urzędników jest w stanie w krótszym czasie obsłużyć tę samą liczbę spraw, to uprawniony jest wniosek, że włocławski urząd cierpi na przerost zatrudnienia.

Taki wniosek nie jest uprawniony. Ja bardzo dokładnie przeanalizowałem, jak stan zatrudnienia wyglądał przez ostatnie dwie kadencje. Jako punkt odniesienia przyjąłem kadencję kończącą się w 2014 r. I w takim kontekście faktycznie wzrost zatrudnienia miał miejsce. My to zatrudnienie korygujemy nieco w dół, wykorzystując naturalne sytuacje, kiedy ktoś odchodzi na emeryturę.
Oczywiście, że dzisiaj są takie głosy, jakie były podnoszone ponad 100 lat temu, kiedy wprowadzano 8-godzinny dzień pracy. Także wtedy walczyła o to lewica. Tamte doświadczenia, ale też współczesne doświadczenia francuskie pokazują, że efektywność pracownicza rośnie, kiedy pracownik jest wypoczęty. Dlatego uważam, że na obsłudze ani mieszkańcy, ani sprawy mieszkańców na pewno nie stracą. Myślę, że warto dbać o work-life balance, o życie rodzinne naszych pracowników i to leży u podstaw mojego myślenia. Osobiście mam z tym problem, bo nie jest tajemnicą, że pracuję więcej niż 40 godzin tygodniowo...

…Jak każdy prezydent czy burmistrz…

…jak każdy samorządowiec. Ale ja absolutnie się nie skarżę, bo doskonale wiedziałem, na co się piszę. Natomiast dla mnie jest bardzo ważne, żeby nasi pracownicy czuli, że ich szef o nich dba. Oczywiście liczę też na to, że finanse pozwolą nam, żeby w przyszłym roku trochę lepiej zadbać o stronę materialną pracowników. W ostatnich latach w samorządach coraz trudniej walczyć o pracowników, o to, by byli zadowoleni. Mam wrażenie, że 35-godzinny tydzień pracy w walce o pracownika może nam jedynie pomóc.

W pomyśle skrócenia czasu pracy urzędników mamy pewien problem moralny. Ludzie prowadzący w Polsce niewielkie biznesy, kwiaciarnie, małe sklepy, fryzjerzy, cała branża beauty, restauratorzy, a nawet rolnicy, a więc ludzie płacący podatki, a takich w Polsce jest większość, harują po kilkanaście godzin na dobę, żeby przetrwać, a urzędnicy żyjący z ich podatków mają cieszyć się większą ilością wolnego czasu na wypoczynek. Czy to jest fair?

Większość Polaków pracuje na etatach, jest ich ponad 15 milionów. Oni też płacą podatki i uważam, że to jest fair.  My dzisiaj wykonujemy pierwszy krok, ale docelowo – jestem o tym przekonany – prędzej czy później wszyscy pracownicy zatrudnieni na etatach będą pracować w skróconym wymiarze czasu, czyli 35 godzin tygodniowo. A te argumenty, że gospodarka nam się zawali, że to jest nieuczciwe, że nie fair, padały już przed 1918 r., zanim wprowadzono 8-godzinny dzień pracy. Wprowadzono go i nic złego się nie wydarzyło. Później wprowadzono też wolne soboty i też nic się nie stało. Dzisiaj mamy do wykonania kolejny krok. Technika, nowe technologie ułatwiają pracę nie tylko w teorii. Tak się dzieje w codziennym życiu, więc myślę, że krok w tym kierunku trzeba wykonać. Na początku pracownicy samorządowi, a docelowo wszyscy pracownicy, którzy podlegają samorządowi, a więc również w spółkach miejskich powinni pracować w systemie 35-godzinnym.
I jest też pytanie, czy osoby wykonujące zawody, które pan wymienił, chciałyby przyjść do urzędu i pracować w urzędzie. W ratuszu każdy urzędnik ponosi odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Nie twierdzę, że w innych zawodach odpowiedzialności nie ma, ale tamci ludzie z jakiegoś powodu podejmują inne decyzje o swoim losie pracowniczym.

To jeszcze raz wrócę do XIX w. Nie tak dawno Piotr Witwicki w książce „Znikająca Polska” przedstawił Włocławek jako polskie wcielenie Detroit, czyli jako miasto w upadku. Pomijając intencje tego autora, trzeba powiedzieć, że nasze miasta średnie nadal przeżywają trudności po transformacji lat dziewięćdziesiątych, a przynajmniej są w okresie odbudowy. Ta sytuacja wymaga od miast zwiększonego wysiłku, a pan proponuje dłuższe wakacje dla urzędników.

Przede wszystkim nie wakacje, ja mówię o lepszym balansie pomiędzy życiem prywatnym a życiem zawodowym. W samorządzie pracuję od wielu lat i znam przypadki ludzi całkowicie wypalonych, którzy przez całą karierę oddali serce pracy samorządowej. To nie tędy droga. Te pięć godzin w tygodniu w funkcjonowaniu miasta niewiele zmieni, a dla pracowników zmieni to bardzo dużo. Gdyby iść w kierunku myślenia pana redaktora, to powinniśmy wydłużyć czas pracy urzędników do 80 godzin tygodniowo. Jest tylko pytanie, czy by to wystarczyło.
Oczywiście znam książkę Witwickiego i uważam, że to jest bardzo dobra książka, ale ona nie mówi o Włocławku. Nasze miasto jest w niej tylko przykładem, tłem dla zilustrowania, jak dalece reforma z ‘98 roku była zła. Widać w niej, jak bardzo tracimy potencjał policentrycznej sieci osadniczej naszego kraju. Ona jest idealna do tego, żeby zadbać o zrównoważony rozwój Polski, jednak przez lata, właściwie od 1998 r. mamy Polskę dwóch prędkości. Ogromne pieniądze lokuje się w kilku miastach wojewódzkich, zresztą też nie we wszystkich, a miasta średnie zostawione są same sobie. Nawet dzisiaj w programie FEniKS część pieniędzy jest zarezerwowana tylko i wyłącznie dla ośrodków wojewódzkich, więc miasta średnie nie mogą z nich korzystać, mimo że przecież mają bardzo podobne problemy.

To może niepotrzebnie zostawiał pan ministerstwo, w którym mógł pan dokonywać pewnych zmian.

Tak zdecydowali mieszkańcy.

Panie prezydencie, włocławski samorząd nie należy do najbogatszych w kraju. Miasta na prawach powiatu z pierwszej dziesiątki mają dochody per capita większe od waszych o co najmniej 30%, a Sopot i Płock nawet o połowę. To oczywiście powoduje, że musicie się liczyć z każdym groszem…

…tak też robimy. Także z pieniędzmi na zatrudnienie ludzi…

…jak widzi pan perspektywę funkcjonowania samorządu włocławskiego, patrząc na nową ustawę o finansowaniu jednostek samorządu terytorialnego?

Jak wcześniej powiedziałem, staram się nasze zatrudnienie racjonalizować. Bardzo mocno chciałbym też w przyszłym roku tak skorygować pensje naszych pracowników, żeby w końcu poczuli, że zarabiają lepiej niż wcześniej. Jednak żebym mógł dać podwyżkę, muszę najpierw zaoszczędzić, więc oszczędności szukamy na każdym kroku. Zaczynając od oszczędzania energii elektrycznej, przez termomodernizację, szukanie oszczędności związanych z zarządzaniem budynkami miejskimi i ograniczeniem kosztów funkcjonowania samorządu.
Będąc w Senacie, dopytywałem ministra finansów w trakcie debaty budżetowej, w jaki sposób samorządy zostaną zabezpieczone pod względem finansowym na kolejne lata. Dostałem wówczas obietnicę, że samorządy dostaną finansowanie systemowe i faktycznie odżyją, bo sam mam wrażenie, że przez ostatnie lata były po prostu zagładzane i że była to świadoma strategia polityczna.
Jeżeli więc te zapowiedzi ministra finansów, które pojawiły się w lipcu, dojdą do skutku, to my będziemy zadowoleni, bo dla naszego miasta oznacza to ponad 60 mln zł więcej. Będzie to już taki poziom, który pozwoli nam na rozluźnienie restrykcyjnej polityki finansowej miasta. Dodam jeszcze, że idealnym rozwiązaniem, pod którym każdy samorządowiec się podpisze, byłoby, aby subwencja oświatowa pokrywała rzeczywiste koszty funkcjonowania oświaty. Wtedy będziemy w ogóle szczęśliwi i zadowoleni.

Panie prezydencie, nie są to pana pierwsze dni czy miesiące w samorządzie, ma pan ogromne doświadczenie, mam zatem pytanie: jaki Włocławek pan widzi na zakończenie swojej pięcioletniej kadencji?

„Lepszy Włocławek” – z takim hasłem szedłem do wyborów, proponując rewitalizację najstarszej części naszego miasta, bo jest to dla miasta ogromne wyzwanie i problem. Zależy mi też na poprawie funkcjonowania gospodarczej sfery Włocławka, ale i na takich kwestiach jak mieszkalnictwo czy lepszy transport zbiorowy. Musimy pracować nad dekarbonizacją systemu ciepłowniczego, czyli dostosować miasto do zmian klimatu. Oznacza to konieczność zagospodarowania wód opadowych, powiększanie powierzchni biologicznie czynnej i zagospodarowywanie kolejnych terenów na miejsca rekreacyjne i parki. Chcę też wzmacniać Akademię Włocławską, uczelnię, w której upatruję szansę na zahamowanie negatywnych procesów demograficznych, z którymi musimy się mierzyć w całym kraju, ale szczególnie w miastach średniej wielkości.

 

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane