W samorządach

Czy należy słuchać mieszkańców?

Człowiek w mieście, miasto dla człowieka - tak brzmiał temat z jednej z dyskusji tegorocznego Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Prelegenci zastanawiali się, czy miasta są w stanie spełnić oczekiwania ludzi w sytuacji, gdy tych oczekiwań może być niemal tyle, ilu mieszkańców. Do jakiego stopnia należy iść za ich głosem?

O zaletach partycypacji społecznej powiedziano już wiele. Samorządowcy dostrzegają korzyści z zaangażowania mieszkańców w kształtowanie najbliższego otoczenia. Jednak – czego nie kryją zarówno badacze, jak i praktycy – również ten medal ma dwie strony.
Problemem nie dość dobrze przygotowanych konsultacji mogą być m.in. niska frekwencja i brak reprezentatywności, co doprowadzić do zniekształcenia obrazu rzeczywistych preferencji i potrzeb całej społeczności. Dalej mamy brak kompetencji merytorycznych uczestników, choćby w złożonych kwestiach urbanistycznych, ekonomicznych czy prawnych związanych z rozwojem miasta. Różne grupy mieszkańców – zwłaszcza w dużych miastach, gdzie mamy do czynienia z dużym zróżnicowaniem pod względem wieku, statusu społecznego czy miejsca zamieszkania – mogą mieć rozbieżne potrzeby i interesy. Do tego stopnia, że niezadowolenie części mieszkańców z wyników konsultacji może prowadzić do protestów i napięć społecznych, dodatkowo utrudniając realizację planów rozwojowych miasta.
O tych i innych problemach mówili uczestnicy debaty „Człowiek w mieście, miasto dla człowieka”. Wzięli w niej udział m.in. Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola i Waldemar Bojarun, wiceprezydent Katowic.


Waldemar Bojarun, wiceprezydent Katowic:
Mieszkańców trzeba słuchać, ale nie wszystkie głosy należy brać pod uwagę
Niespełna dwadzieścia lat temu miasto Katowice, wówczas prekursor takich rozwiązań, zorganizowało największe w Polsce badanie opinii publicznej. Rozesłano szczegółowe ankiety do 119 tys. gospodarstw domowych – tyle było ich wtedy w Katowicach. Obok ogólnych pytań dotyczących rozwoju zapytaliśmy też mieszkańców, które z planowanych inwestycji mają być zrealizowane w pierwszej kolejności, której w drugiej, w trzeciej...
Socjologowie z Uniwersytetu Śląskiego uznali, że aby wynik badania był wiarygodny, powinno wrócić co najmniej 3 proc ankiet, zaś zwrot na poziomie 5 czy 6 proc. daje pewność wiarygodnych wyników. To były czasy, kiedy internet nie działał tak, jak dziś – trzeba było wypełnić papierową ankietę i odesłać pocztą na adres urzędu miasta. Wróciło ponad 12 proc. ankiet. Wśród konkretnych inwestycji wymieniliśmy plan budowy Międzynarodowego Centrum Kongresowego – obiektu, w którym odbywa się Europejski Kongres Gospodarczy. Poparcie dla budowy MCK znalazło się wówczas na samym końcu listy i stanowiło jedynie 4 proc.
A więc, owszem, należy wsłuchiwać się w głos mieszkańców, ale kluczem powinna być świadoma decyzja rozwojowa. Dlatego obok MCK powstała m.in. nowa siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Cała Strefa Kultury to dziś miejsce, które przyciąga do Katowic ludzi spoza regionu, spoza kraju, spoza Europy. Stało się tak dlatego, że śmiała wizja rozwoju została zrealizowana. Dwadzieścia lat temu zakładaliśmy, że musimy zmienić wizję miasta – od typowego miasta węgla i stali do nowoczesnej metropolii. Oczywiście, są hejterzy, jest krytyka. To bywa wszechmocne, bo dziś politycy często postrzegają wszystko przez pryzmat właśnie popularności, słupków, akceptacji.
Tak, należy wsłuchiwać się w głos mieszkańców, ale nie zawsze te najbardziej słyszalne głosy są właściwe. Przykładem niech będzie prowadzona teraz inwestycja połączenia tramwajowego dla południowych dzielnic. Siedem lat zajęły miastu starania o zgody środowiskowe na realizację tego przedsięwzięcia. Mamy w końcu te uzgodnienia, trwa projektowanie, ale protesty nielicznej grupy mieszkańców, którzy mieszkają bezpośrednio przy planowanym torowisku – bo gdzieś trzeba ten tramwaj poprowadzić – skomplikowały cały proces, mieliśmy problemy z ministerstwem jednym, drugim, trzecim… A przecież tramwaj to najbardziej ekologiczny środek komunikacji.
Inny przykład: mamy sygnały, że mieszkańcy nie chcą kolejnych inwestycji mieszkaniowych – deweloperzy za dużo budują, po co kolejne bloki... Łatwo mówić to komuś, kto ma swoje mieszkanie czy dom i nie patrzy z punktu widzenia kolejnych generacji. A przecież skończyły się rodziny wielopokoleniowe, dziś nikt nie chce już mieszkać z babcią. Każdy chce mieć mały, ale własny kąt, stąd konieczność budowy mieszkań. I to jest element rozwojowy miasta. Głosy domagające się zastopowania tego rozwoju nie mogą być wysłuchiwane przez samorząd. My budujemy to miasto już nie dla siebie, tylko dla kolejnych pokoleń, dla tych najmłodszych.


Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola:
Czasem trudne decyzje przynoszą efekty dopiero po latach
Oczekiwania mieszkańców są często są wzajemnie sprzeczne, co odczytujemy nie tylko w badaniach opinii publicznej, ale i podczas konsultacji społecznych. Przynajmniej raz w roku staram się być w każdej dzielnicy Opola – jest ich trzynaście – i rozmawiać z mieszkańcami, pytać, czego oni by chcieli. Największą trudnością jest pogodzić, często zwaśnione, strony.
Co jest najważniejsze? Zdrowie i bezpieczeństwo. To jednak rzeczy, które często nie wyrażają się w wielkich inwestycjach, a są niezwykle ważne dla mieszkańców – stąd przedszkola, przychodnie, domy pomocy całodobowej dla seniorów. To, myślę, prowadzi do zadowolenia mieszkańców, ale oni też chcą widzieć, że miasto się rozwija, więc chcą widzieć obwodnice, mosty, stadiony. Oczywiście, nie da się sprawić, że każdy będzie zadowolony. Trzeba słuchać wszystkich mieszkańców, jednak funkcja prezydenta czy burmistrza, lokalnego lidera, polega na odwadze brania na siebie trudnych decyzji, czasami niepopularnych.
Wkrótce będziemy budować spalarnię odpadów, mając świadomość tego, że kwestia gospodarki odpadami jest kluczowa dla samorządu, dla jakości życia oraz, oczywiście, dla kosztów i cen.
Więc mimo że były protesty społeczne w tej sprawie, udało nam się drogą konsultacji przekonać większość mieszkańców. Te protesty trwały również podczas kampanii wyborczej, choć miały lokalny, bardzo ograniczony charakter. Czasem trzeba też być odważnym, podejmować trudne decyzje. Często to, czy coś jest dobrą czy złą decyzją, zależy od czasów, klimatu, oczekiwań społecznych. Albo przynosi efekty dopiero po latach. Kiedyś mieszkańcy chcieli wszędzie dojechać autem, dzisiaj chcą czystego powietrza. Jedno przeczy drugiemu, więc decyzje sprzed 10–15 lat dziś budzą opór. Nie ma uniwersalnych mądrości.


Fot. Pixabay

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane