W samorządach

Ustawy śmieciowej nie zmienimy!

Minister środowiska Marcin Korolec w specjalnym wywiadzie dla Wspólnoty podsumowuje przygotowania gmin do rewolucji śmieciowej.

Do startu rewolucji śmieciowej zostały już dosłownie godziny. Czy samorządy zdały egzamin z przygotowań?

We wszystkich gminach od kilku tygodni panuje wyjątkowa mobilizacja. Każdy kolejny dzień pokazuje, że zbliżamy się do przyjęcia ustalonych zasad. To dobry znak.

 

Niekoniecznie. Może nawet kilkaset samorządów nie zdąży do 1 lipca rozstrzygnąć przetargów na odbiór odpadów i podpisać umów z wykonawcami usług.

Poślizgi przy tak ogromnej rewolucji systemowej są nie do uniknięcia. Najważniejsze, że samorządowcy w końcu zrozumieli, że zmiany są nieuniknione, nie pytają już „czy”, tylko „jak”. Zupełnie zmienił się sposób myślenia o problemie odpadów.

 

No właśnie. 1 lipca wielu burmistrzów i prezydentów miast zada sobie pytanie: jak? Jak nie dopuścić do tego, aby gminę zasypały śmieci, skoro u mnie system nie jest jeszcze gotów?

Będziemy pomagać samorządom, rozmawiać, jak najlepiej i bezpiecznie dla mieszkańców w pełni respektować przepisy ustawy, nawet jeśli przetargi nie zostały rozstrzygnięte. Pamiętajmy o skali reformy. Przez 24 lata, jakie minęły od transformacji ustrojowej, zaniedbaliśmy problem gospodarowania odpadami. Nie zadawaliśmy sobie pytania, co się dzieje ze śmieciami. Wyrzucaliśmy je, ktoś je wywoził w bliżej nieznanym kierunku, na odległe wysypisko. To wbrew ekologii i wbrew zobowiązaniom, jakie podjęliśmy podczas akcesji do Unii Europejskiej. Zostało niewiele czasu, by te zobowiązania wypełnić. Do 2020 roku mamy zapewnić 50-procentowy odzysk makulatury, plastiku, szkła czy metalu. Dlatego rewolucję musimy przeprowadzić teraz, nawet jeśli przebiegnie gwałtownie i z poślizgiem, bo jest nieunikniona.

 

Ale proszę o konkretną odpowiedź. Co muszą albo mogą zrobić samorządy, które nie wyrobią się do 1 lipca?

Ustawa wyraźnie mówi, że w przypadku, gdy przetarg nie został rozstrzygnięty na czas albo w ogóle nie był rozpisany, mieszkaniec powinien na koszt gminy zlecić odbiór odpadów firmie, która takie usługi świadczy. Ta groźba bardzo mobilizuje samorządy. Bo jest jednym z najgorszych i najdroższych możliwych rozwiązań, które uderzyłoby w finanse gmin.

 

Podtrzymuje pan stanowisko, że gminy nie będą mogły zlecać odbioru odpadów z wolnej ręki?

Ustawa absolutnie nie przewiduje takiej możliwości. Fundamentem zmian jest zasada, że firma musi zostać wyłoniona w przetargu. Zlecenie z wolnej ręki oznaczałoby złamanie przepisów kilku ustaw, m.in. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, o zamówieniach publicznych, a nawet o ochronie konkurencji i konsumentów.

 

Powoła pan w resorcie specjalny zespół do pomocy gminom, które nie zdążyły przed 1 lipca?

Od 2011 roku pomagamy gminom cały czas. Departament Gospodarki Odpadami jest w stałym kontakcie z samorządami. Przeprowadziliśmy wiele szkoleń dla pracowników samorządowych, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska wyasygnował na to 17 mln zł. Były ulotki, plakaty, doradztwo eksperckie. Ostatnio na konwencie marszałków odpowiadaliśmy na wiele pytań dotyczących nowych zasad gospodarowania odpadami, podobnie na spotkaniu Unii Metropolii Polskich. Takie spotkania odbywają się nieustająco.

 

Może to jednak za mało. Dlaczego w czerwcu resort nie sfinansował akcji informacyjnej w ogólnopolskich mediach, aby jeszcze bardziej zmobilizować i samorządy, i samych mieszkańców?

Dlatego, że byłaby to kampania nieefektywna, a nawet wprowadziłaby dodatkowy element chaosu. Ideą rewolucji śmieciowej jest powierzenie odpowiedzialności za zorganizowanie systemu odbioru i przetwarzania odpadów gminom. W Polsce jest 2,5 tys. gmin, w każdej system może funkcjonować według nieco innych reguł, dostosowanych do lokalnych warunków. Są różne sposoby naliczania opłaty śmieciowej, różne poziomy segregacji odpadów w domach. I w ostatnich dniach czerwca przygotowanie systemu jest w każdej z gmin na innym etapie. Nie ma ogólnokrajowej kampanii informacyjnej, bo nie przełożyłaby się na konkretne efekty.

 

W wielu miastach, które już rozstrzygnęły przetargi, stało się to, przed czym przestrzegali eksperci: monopolizacja rynku. Na przykład w Gdańsku w pięciu na sześć sektorów za odbiór odpadów będzie odpowiadać jedna spółka. Małe firmy nie przetrwają tam dwóch lat, do następnego przetargu. To pokazuje, że ustawę trzeba jednak zmienić, także dopuszczając zlecanie usługi w systemie in-house.

Powiem twardo: w najbliższych miesiącach ustawa śmieciowa zmieniana nie będzie. Wyłanianie wykonawców w przetargach to fundament zmian. Przyzwolenie na zlecanie usługi zakładom czy spółkom komunalnym mogłoby wręcz prowadzić do nacjonalizacji systemu zagospodarowania odpadów! Zasada wolnej konkurencji gwarantuje uzyskanie najlepszego standardu po najlepszej cenie. Wiem, że w niektórych gminach będą problemy, może pojawić się groźba monopolizacji rynku i wzrostu cen w jakiejś perspektywie czasowej. Ale przecież są sposoby, żeby temu przeciwdziałać.

 

Wiara w rynek może prowadzić na manowce. Na samym początku czerwca mówił pan, że wierzy, że Warszawa sobie poradzi. Raptem parę dni później przetarg został tam unieważniony, a prezydent stolicy ogłosiła, że do końca roku będą obowiązywać przejściowe zasady odbioru śmieci.

Warszawa jest wyjątkiem. To największe miasto, wprowadzenie systemu jest wyjątkowo skomplikowane. Z zespołem prawników wspólnie szukamy sposobu, jak pomóc Warszawie i jej mieszkańcom, żeby po 1 lipca wszystko odbywało się zgodnie z prawem.

 

Siedziba Ministerstwa Środowiska mieści się kilka kilometrów od Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. A jak ministerstwo będzie pomagać spóźnionym gminom oddalonym od stolicy o setki kilometrów?

Jestem w stałym kontakcie z ministrem Michałem Bonim, który odpowiada za komunikację z wojewodami. Mam od niego pełne wsparcie. Służby wojewodów są w gotowości, aby pomagać gminom przed i po 1 lipca.

 

Mówi się, że sposób wprowadzania w życie rewolucji śmieciowej pogrąży Platformę Obywatelską. Opozycja polityczna już grzmi, że to najgorsza ustawa ostatnich lat.

Kolejny raz podkreślam: mamy do czynienia ze zmianą systemową, wręcz cywilizacyjną. Oczywiście można krytykować takie czy inne rozwiązania, ale musimy naprawić zapóźnienia, do których sami doprowadziliśmy. Dokonajmy zmiany dziś, a za rok wspólnie usiądźmy, zobaczmy, jakie elementy systemu zagrały, jakie nie, i dopiero wtedy zastanówmy się, czy ustawa śmieciowa wymaga jeszcze jakichś poprawek.

 

Powiedzmy sobie szczerze: samorządowcy też ostro krytykują wiele zapisów dotyczących odpadów.

Zdaję sobie sprawę. Ale są też gminy, które nowe zasady gospodarowania odpadami wprowadziły z dużym wyprzedzeniem i dziś mówią, że system działa, a jego cele w postaci likwidacji dzikich wysypisk czy zagospodarowania surowców wtórnych zostały osiągnięte. Przykładem może być podwarszawski Izabelin. Ale korzystając z okazji, chciałbym na łamach „Wspólnoty” podziękować wszystkim samorządowcom w Polsce za wysiłek podejmowany w ostatnich miesiącach przy wprowadzaniu nowych przepisów. Gratuluję tym, którzy już dziś są gotowi. I trzymam kciuki za tych, u których przygotowania jeszcze trwają.

TAGI: odpady komunalne, ustawa o porządku i czystości w gminach,

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane