Decyzja prokuratury w Nidzicy nie jest jeszcze prawomocna, ale zdaniem prokuratora rejonowego Marka Borowieckiego „prowadzący postępowanie prokurator nie znalazł danych uzasadniających popełnienie przestępstwa". Postępowanie toczyło się z zawiadomienia Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
To była jedna z głośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych spraw w samorządzie w ostatnim czasie. Szeroko pisała o niej „Wspólnota” w grudniu 2012 roku. W kwietniu 2012 roku w Szczytnie pojawili się funkcjonariusze CBA. Po dwumiesięcznej kontroli orzekli, że Marek Michniewicz, pełniący obowiązki dyrektora SPZOZ, złamał ustawę antykorupcyjną, bo jednocześnie prowadził działalność gospodarczą – zarządzał prywatnym pogotowiem ratunkowym.
Rzecz w tym, że Michniewicz jako pełniący obowiązki dyrektora kierował szpitalem od 9 lat. Gdy godził się przyjąć posadę w SPZOZ, już był właścicielem prywatnego pogotowia ratunkowego. – Był taki moment, że dług szpitala rósł strasznie, po 200 tys. zł miesięcznie. W ciągu dwóch lat przewinęło się kilku dyrektorów. Żaden nie był skuteczny. Wtedy pojawił się Michniewicz. Ówczesne władze powiatu powierzyły mu obowiązki dyrektora z nadzieją, że może jemu uda się wyprowadzić szpital na prostą – mówił „Wspólnocie” starosta Jarosław Matłach.
I udało się. Nowy szef ustabilizował finanse SPZOZ. W świetle prawa Marek Michniewicz złamał jednak ustawę antykorupcyjną, kierując szpitalem i jednocześnie prowadząc własną działalność gospodarczą. – Nie było tu konfliktu interesu. Rejony operacyjne pogotowia nie są powiązane z podziałem administracyjnym. Liczy się czas dojazdu do pacjenta. Jego prywatne karetki operowały na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich, a więc poza naszym rejonem – wyjaśniał starosta.
5 października 2012 roku na stronie CBA rzecznik Jacek Dobrzyński zawiesił komunikat, że Agencja skierowała do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez starostę powiatu szczycieńskiego. „Wszystko wskazuje na to, że urzędnik najwyraźniej w celu ominięcia zakazów określonych w art. 4 pkt 6 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne (tzw. ustawy antykorupcyjnej) przez siedem lat nie powołał p.o. dyrektora na stanowisko dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Szczytnie. Jak ustalono w trakcie kontroli, mogło to mieć na celu umożliwienie p.o. dyrektorowi prowadzenie jednocześnie działalności gospodarczej. Postępowanie wykazało ponadto, że starosta naruszył przepisy ustawy z dnia 5 czerwca 1998 r. o samorządzie powiatowym, ponieważ nie żądał od p.o. dyrektora oświadczeń majątkowych”.
Tamten dzień Jarosław Matlach wspomina tak: „To był piątek. O 8.30 zadzwoniła pani z PAP i mówi: panie starosto, ale pan na rozrabiał. Zgłupiałem. Pytam, ale o co chodzi? Ona, że komunikat na stronie CBA, że donoszą na mnie do prokuratury. Poprosiłem, by zadzwoniła za 10 minut, bo muszę zobaczyć, co tam jest. Później dzwonili z Telewizji Olsztyn. Zaproponowałem, żeby przyjechali. Oni, że nie, wystarczy na telefon. Potem „Gazeta Olsztyńska: i cała reszta tytułów. Z całej sprawy interesował ich tylko nagłówek. CBA namierzyło, a jak CBA, to korupcja. Zajeżdżam do domu, biorę pilota i patrzę. Polsat News – na pasku leci. Moja matka płacze. Przełączam na TVN 24 – na pasku leci. TVP Info – na pasku leci. Cała Polska trąbi. Wszędzie to samo: starosta podejrzany o popełnienie przestępstwa”.
Teraz, gdy prokuratura potwierdziła, że do żadnego przestępstwa nie doszło, starosta Matłach cytowany przez PAP powiedział krótko: – Cieszę się, że mój odbiór tej sprawy się potwierdził. Dzięki temu spokojnie mogę dalej pracować.
