W samorządach

Sekretarz tylko na kadencję wójta?

Wniosek legislacyjny: zastępca wójta i sekretarz gminy po zakończeniu kadencji wójta składają rezygnację – takiej treści zapis znalazł się na 29 slajdzie prezentacji Sławomira Brodzińskiego ze Stowarzyszenia Rzeczpospolita Obywatelska. Do końca wystąpienia pozostało już tylko kilka minut i 9 plansz, ale ten wniosek wywołał ostrą dyskusję, która uczyniła niemożliwym kontynuowanie prezentacji.

Na zamku w Biedrusku Wspólnota zorganizowała Ogólnopolskie Seminarium Sekretarzy i to właśnie tam swoją prezentację miał Sławomir Brodziński. Jej tematem była kwestia kodyfikacji prawa samorządowego, nad którą pracuje Stowarzyszenie. W grudniu ubiegłego roku piórem S. Brodzińskiego i J. K. Czubaka przedstawiliśmy na naszych łamach założenia tej kodyfikacji. Piszę „tej“, bo jest to tylko jedna z inicjatyw postulujących uporządkowanie prawa o samorządach.

 

Dla S. Brodzińskiego było oczywiste, że status sekretarza gminy jest porównywalny co do pozycji w hierarchii urzędu i co do zadań z funkcją zastępcy wójta czy skarbnika. I tylko chaos w przepisach powoduje, że sekretarz jest zatrudniany w inny sposób niż jego koledzy na podobnych stanowiskach. Skoro tak, to sekretarze powinni odchodzić wraz ze swoimi mocodawcami.

 

Zebrani w Biedrusku sekretarze nie zgodzili się z tą argumentacją. Przepisy są jasne: sekretarzowi nie wolno zakładać partii politycznych ani w nich uczestniczyć, nie wolno też prowadzić dzialalności gospodarczej. Zakładając racjonalność ustawodawcy należy przyjąć, że chciał on oddzielić tę funkcję od zaangażowania w politykę. Także w politykę lokalną. Sekretarz odchodzący wraz z ustępującym wójtem siłą rzeczy musiałby się angażować w grę wyborczą, bo trudno wymagać, aby nie czuł się związany z opcją polityczną swego szefa. Nie ulega wątpliwości, że kolejny wójt chciałby mieć „swojego“ sekretarza i apolityczność tego stanowiska ległaby w gruzach.

 

- Czy dzisiaj istnieje jakakolwiek przeszkoda, aby wójt mógł zmienić sekretarza w dowolnym momencie? – pytał sekretarz Miasta i Gminy Wieliczka Marek Panuś. – Nie ma żadnej – odpowiedział sam sobie przy pełnej aprobacie sali – nałożono na nas różne ograniczenia, nie dając nic w zamian. Ostatnia zmiana ustawy o pracownikach samorządowych określiła, że nasze stanowisko można objąć wyłącznie w drodze konkursu po spełnieniu ostrych kryteriów. Nie można zostać sekretarzem w trybie awansu wewnętrznego. To powoduje, że każdy szef gminy czy powiatu musi się zastanowić przed zwolnieniem sekretarza, bo będzie mu trudno znaleźć następcę.

 

Także inni sekretarze, m.in. Małgorzata Majkowska z Wielunia, Bogusław Suwara z Wejherowa, Anna Rywak z gminy Białe Błota, podkreślali sprzeczność koncepcji sekretarza zaprezentowanej przez Stowarzyszenie Rzeczpospolita Obywatelska z ideą odpolityczniania stanowisk urzędniczych.

 

Trzeba przyznać, że koncepcja apolitycznego urzędnika odpowiedzialnego za sprawy administracyjne jest często spotykana w krajach o ugruntowanej demokracji. W Stanach Zjednoczonych jest to kontraktowy menedżer miasta, w Niemczech i innych państwach europejskich mający różne nazwy kierownik urzędu. Oddzielenie funkcji administracyjno-urzędniczych od lokalnej polityki pozwala zachować ciągłość obsługi administracyjnej obywateli, wysoki poziom profesjonalny urzędników oraz odciążyć polityków lokalnych od spraw drugorzędnych z punktu widzenia interesów wspólnoty samorządowej, skupić się na kwestiach strategicznych.

 

W Polsce wójtem może zostać każdy. Nie ma wymogu posiadania przygotowania zawodowego, wystarczy wygrana w wyborach. Z mocy ustawy wójt staje się kierownikiem urzędu gminy stanowiącego jego aparat pomocniczy. Ta konstrukcja powoduje, że potrzebny jest wyższy urzędnik gminnej administracji, który będzie się sprawnie poruszał w szalenie skomplikowanym systemie prawa administracyjnego. Tu niczego nie można się nauczyć w parę miesięcy, trzeba mieć odpowiednie przygotowanie zawodowe i wieloletnie doświadczenie. Tym kryteriom odpowiada sekretarz.

 

Rzecz jasna, nie wyklucza to dyskusji nad wewnętrznym ustrojem samorządów i kompetencjami poszczególnych urzędników samorządowych. Zarówno projekty Stowarzyszenia Rzeczpospolita Obywatelska jak i postulaty profesora Krystiana Ziemskiego z UAM, który był następnym mówcą w panelu, mają mocne uzasadnienie w kiepskim stanie prawa. Jak zgodnie pokazali Sławomir Brodziński i profesor Ziemski sama ustawa o samorządzie gminnym była nowelizowana ponad 60 razy. W pierwotnej ustawie – o samorządzie terytorialnym – było zaledwie 103 artykuły, nowelizacje objęły łącznie 318 artykułów. To znaczy – ironicznie zauważył profesor Ziemski – że w ciągu 14 lat od uchwalenia ustawy posłowie wykonali 300% normy zmian! Nie lepiej jest z ustawami ustrojowymi powiatów i województw, które od chwili przyjęcia przez Sejm w 1998 roku były nowelizowane odpowiednio 35 i 38 razy.

 

A to nie koniec. W lasce marszałkowskiej znajdują się dwa duże projekty nowelizujące ustawy ustrojowe: prezydencki oraz rządowy. Projekt prezydencki przewiduje wprowadzenie 38 nowych przepisów, 45 zmian do ustawy gminnej, 59 do ustawy powiatowej oraz 28 zmian w ustawie wojewódzkiej. Projekt rządowy, wniesiony przez MAiC, dorzuca kolejne 11 zmian w ustawie gminnej. Niestety, wszystko wskazuje na brak jakiegokolwiek ośrodka koordynującego sprawy ustroju administracyjnego w Polsce. Wydawało się, że wydzielenie administracji z MSWiA i powołanie nowego Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji stworzy taki ośrodek. Jednak fatalny wybór ministra zniweczył tę szansę. Michał Boni nie miał żadnych kwalifikacji na to stanowisko, nawet wybór wiceministra odpowiedzialnego za administrację  – zaledwie dwudziestoparoletniej dziewczyny bez żadnego doświadczenia życiowego – pokazał, jak niewiele mu zależy na administracji terenowej w Polsce. Nie wydaje się też, aby nowy minister – choć dopiero startuje – miał wystarczająco mocną pozycję polityczną do szarpnięcia za lejce.

 

W sprawie powołania komisji kodyfikacyjnej wnioskował 8 listopada 2013 r. Kongres Miast Polskich, niestety do dziś nikt się tym wnioskiem nie zajął. Podobno nie został formalnie wniesiony pod obrady Komisji Wspólnej. A opisana sytuacja jednoznacznie wyczerpuje przepis § 84 Rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z dnia 20 czerwca 2002 r. w sprawie zasad techniki prawodawczej. Przypomnę, że mówi on: Jeżeli zmiany wprowadzane w ustawie miałyby być liczne albo miałyby naruszać konstrukcję lub spójność ustawy albo gdy ustawa była już poprzednio wielokrotnie nowelizowana, opracowuje się projekt nowej ustawy.” To znaczy, że ministerstwo powinno z własnej inicjatywy, na podstawie powyższego przepisu i bez poganiania przez kogokolwiek, przygotować nowe projekty ustaw ustrojowych bądź ująć te przepisy w kodeksie o ustroju samorządu w Polsce.

 

Podczas seminarium w Biedrusku sekretarze mieli pełne ręce roboty. Dyskutowano o sprawnej organizacji urzędów, komunikacji z mieszkańcami, o dostępie do informacji publicznej i ochronie danych osobowych, o zarządzaniu personelem urzędniczym. Będziemy do tych tematów wracać w kolejnych numerach Wspólnoty. Tu sygnalizujemy jeden problem, że czasem cenne inicjatywy zawierają kontrowersyjne rozwiązania. Taka właśnie jest propozycja Stowarzyszenia Rzeczpospolita Obywatelska upolityczniająca stanowisko sekretarza w samorządzie. W sytuacji, kiedy rząd nie panuje nad koordynacją tworzenia prawa, potrzebni są ludzie, którzy rozsądnie i z wyczuciem stosują je w działaniu administracji. To sekretarze. To oni są strażnikami pieczęci i pamięcią urzędów samorządowych. I niech tak zostanie. Polityków mamy dość na każdym szczeblu.

 

www.youtube.com/watch

 

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane