Samorządowe Forum

Praca w samorządzie daje ogromne know-how

Gdybym do Sejmu poszedł w wieku 26 lat, bo tyle miałem zostając burmistrzem, to obijałbym się o ściany nie rozumiejąc do końca, gdzie jestem. Dziś, gdy dostaję na mejla projekty ustaw, to wiem o czym jest mowa. To jest wartość dodana pracy w samorządzie – mówił poseł Bartosz Romowicz, były burmistrz Ustrzyk Dolnych, podczas Samorządowego Forum w 2024 r.

Idąc do parlamentu obiecał pan konkretne rzeczy i mieszkańcom, i sobie. Jaką sprawę chciałby pan załatwić w pierwszej kolejności?
Wychodzę z założenia, że można robić wielkie rzeczy od razu, albo małe, które w ciągu kadencji złożą się na coś dużego. Prawda jest taka, że aby od początku kadencji robić wielkie rzeczy, trzeba być ministrem, ponieważ członkowie rządu mają największą sprawczość. Dysponują sztabami ludzi, dzięki którym mogą swoje pomysły przedstawiać na forum rady ministrów. Posłowie mają ścieżkę poselską, albo „na petenta”, jak ja to nazywam. Muszą pójść jak petent do konkretnego ministra czy szefa instytucji państwowej i prosić, zachęcać, do zmiany prawa. Muszą też przekonać swój klub parlamentarny. Mnie i tak jest łatwiej niż innym posłom, bo klub Polska 2025 – Trzecia Droga, którego jestem wiceprzewodniczącym, jest niewielki, liczy 32 posłów i w tematach samorządowych koleżanki i koledzy dość mocno mi ufają.

Pański klub jest mniejszy, więc ma mniejszą siłę przebicia.
Ale projekty poselskie możemy wnosić. Pytał mnie pan o sprawy do załatwienia. Chciałoby się zmienić finansowanie oświaty, żeby samorządy do niej nie dopłacały, podobnie finansowanie pomocy społecznej. Ale tego nie da się zrobić jednorazowo, to wymaga wprowadzenia szeregu zmian. Ja przyjąłem taktykę, że jeśli mamy jakiś problem dotyczący samorządu, to będziemy go rozwiązywać sukcesywnie. Trzeba oczywiście stanąć w prawdzie i przyznać, że tempo zmian niekoniecznie jest takie, jakiego byśmy oczekiwali. Jako byli samorządowcu jesteśmy przyzwyczajeni do szybszego tempa. W gminie pewne rzeczy można załatwić zarządzeniem, inne wymagają zwołania sesji rady. Na szczeblu parlamentu i rządu trybów jest znacznie więcej, trzeba przekonać więcej osób, a rządowy tryb procedowania projektów ustaw jest bardzo długi. Od napisania projektu ustawy do jej uchwalenia upływa 6–9 miesięcy. Ale mam nadzieję, że w 2027 roku będę mógł zrobić listę spraw, które dzięki mojej aktywności zostały załatwione. 

Kiedy rozmawiamy, samorządowcy mają już swoje przemyślenia odnośnie do projektu ustawy o dochodach JST. Chciałbym, żeby pan postawił się w roli burmistrza. Czy byłby pan z niego zadowolony?
Nie, nie byłbym zadowolony. Kiedy byłem burmistrzem Ustrzyk Dolnych odpowiadałem tylko za moją lokalną społeczność, jako poseł odpowiadam za budżet państwa. Jeżeli popatrzymy na jego zadłużenie, na to że Prawo i Sprawiedliwość wypchnęło wiele rzeczy poza niego, to mamy świadomość, że przenosząc zadłużenie z powrotem do budżetu znajdziemy się na progu europejskiej procedury ostrożnościowej. Jest powiedzenie, że krawiec kraje jak mu materii staje, pani minister Hanna Majszczyk, bardzo kompetentna i rzetelna, zaproponowała taki projekt ustawy, na jaki było nas stać. Poczekajmy do roku 2026, zróbmy ewaluację i wprowadzajmy zmiany. Ja uważam, że każdy polityk powinien umieć przyznawać się do błędu. Jeżeli się okaże, że coś nie zadziałało, to trzeba zrobić krok w tył i zaproponować zmianę. Jeśli tak do tego podejdziemy, to mankamenty ustawy, które wyjdą na jaw, w ciągu dwóch czy trzech lat usuniemy. 

Zdarza się, że gdy idzie pan ulicą w Ustrzykach Dolnych podchodzi jakiś mieszkaniec i pyta, dlaczego pan lokalną społeczność zostawił i poszedł do parlamentu?
Zdarza się i jest to mile. Ale kadencja w samorządzie trwa 5 lat, poczekajmy z oceną obecnego burmistrza. Ja mojego następcy staram się publicznie nie krytykować.

Nie żałuje pan decyzji o pójściu do Sejmu?
Na razie się spełniam, widzę efekty swojej pracy. Jedyne, co sprawia mi trudność, to odległość do Warszawy, tym bardziej, że w mam domu małą córeczkę. Działalność w Sejmie odbywa się kosztem życia rodzinnego. Ale muszę być konsekwentny, w końcu sam na to się zdecydowałem. Ale wiem też już, że bycie burmistrzem daje ogromne know-how, pozwalające potem robić takie rzeczy, jak robię obecnie. Gdybym poszedł do Sejmu w wieku 26 lat, bo tyle miałem zostając burmistrzem, to obijałbym się o ściany nie rozumiejąc do końca, gdzie jestem. Dziś, gdy dostaję na mejla projekty ustaw, to wiem, o czym jest w nich mowa. I to jest ta wartość dodana, którą samorząd mi dał. Ale może jeszcze do samorządu wrócę. Czas pokaże, mam dopiero 36 lat i zgodnie z ustawą o dwukadencyjności jeszcze raz mogę na burmistrza wystartować. 
 

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane