W samorządach

Postępy w nauce

Nierzadko, gdy inicjowaliśmy spotkanie, by pokazać, w jaki sposób naukowcy mogą się przydać samorządowi, spotykałem się z podejrzeniami, że przyszliśmy po prostu po pieniądze. Z drugiej strony, wcześniejsza pasywność naszego środowiska sprawiła, że urzędnicy nie zdają sobie sprawy z przydatności naukowców – mówi dr inż. Jakub Jasiczak, prezes zarządu Spółki Celowej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

 

 

 

 

 

Jak wygląda współpraca samorządu i świata  nauki? 
Przez wiele lat była uśpiona, toczyła się  jedynie na podstawowym poziomie – urzędy  miast czy gmin zapraszały kadrę profesorską  do wybranych gremiów konsultacyjnych.  Obie strony miały dzięki temu poczucie  odrobionej lekcji („przecież  współpracujemy”). Oczywiście, w czasie  tego uśpionego współdziałania coś tam się działo, jednak nie było wypracowanych ścieżek otwartej współpracy. Co najwyżej indywidualne kontakty.

Coś się zmieniło?
Zmieniło się dużo, głównie dzięki dwóm sprawom. Pierwsza to rozwój kompetencyjny i kadrowy centrów transferu technologii, czyli jednostek uczelnianych, które służą współpracy z otoczeniem. To także wzrost liczby spółek celowych, czyli podmiotów prawa handlowego, także powoływanych przez daną uczelnię i od niej zależnych, a zarazem niezależnych jeśli idzie o sposób działania na rynku (spółki celowe to podmioty samofinansujące się, zarządzane przez menedżerów). Rolą tych podmiotów jest szukanie sposobu na maksymalizację przydatności naukowców dla otoczenia. W ostatnich latach zaczęliśmy odkrywać administrację lokalną – przecież nasi ludzie mogą robić ciekawe rzeczy we współpracy np. z wydziałami rozwoju miasta czy wydziałami gospodarczymi urzędów marszałkowskich. Druga rzecz, która zmieniła sytuację, to zmuszenie uczelni do raportowania tego, w jaki sposób ich praca naukowa wpływa na otoczenie, jakie są jej namacalne efekty. To uświadomiło środowisku naukowemu, że nie możemy ograniczać się do publikacji naukowych i pracy dydaktycznej.

Samorządowcom nie zależało na lepszej współpracy, czy może nie wiedzieli, jak ją poprawić?
Jedno i drugie. Nierzadko – gdy jako spółka inicjowaliśmy spotkanie, by pokazać, jak naukowcy mogą się przydać samorządowi – spotykałem się z podejrzeniami, że przyszliśmy po prostu po pieniądze. Rozumiem, że JST mogą mieć takie doświadczenia we współpracy z naukowcami i one sprawiają, że nie są w stanie na świeżo ocenić zmiany, nowego podejścia w tej kwestii. Z drugiej strony także naukowcy dostrzegli wreszcie, że da się robić wartościowe i mądre rzeczy dla miasta czy województwa. Bo to także nasza wcześniejsza pasywność sprawiła, że urzędnicy nie zdają sobie sprawy z potencjalnej przydatności naukowców. A przecież eksperci od logistyki mogą udrożnić miasto, eksperci od rewitalizacji sprawić, by było piękniejsze, eksperci od projektowania usług mogą poprawić ofertę kulturalną. Nie byliśmy dotąd tak aktywni, jak na przykład organizacje pozarządowe.

Są jednak wyjątki od tej reguły.
W pierwszych dniach wojny na Ukrainie zaczęliśmy, jako Porozumienie Spółek Celowych zrzeszające spółki celowe 29 największych uczelni, dzwonić po zaprzyjaźnionych specjalistach z różnych dziedzin i okazało się, że każdy robi to samo – przygotowuje paczki dla uchodźców, albo przygotowuje się do przyjęcia ukraińskiej rodziny. Jednak w rozmowie szybko okazywało się, że ci ludzie mogliby zrobić także coś ponadto, mam na myśli trwałe rozwiązania systemowe kierowane na rynek lokalny. Zadaliśmy więc sobie pytanie o to, co dalej – co zrobić, żeby już po pierwszej fali kryzysu humanitarnego dany region był bezpiecznym, dobrym miejscem do życia i pracy dla osób z Ukrainy. Żeby pracodawcy potrafili dostrzec kompetencje ludzi, którzy tu przybywają i mądrze je wykorzystać. I nasi naukowcy przyznali nam rację – że zatracili się w „tu i teraz”. W efekcie już w pierwszych dniach po wybuchu wojny zbudowaliśmy zespół złożony z ekspertów pięciu poznańskich uczelni i wymyśliliśmy działania w ośmiu obszarach, m.in. w zakresie edukacji dzieci i młodzieży, rozwoju indywidualnej przedsiębiorczości, kreowania miejsc pracy. Ten dokument stał się „otwieraczem dyskusji” w rozmowach z włodarzami gmin.

Jak odpowiedziały gminy?
Po pierwszych tygodniach, w których rozwiązywano najbardziej palące problemy humanitarne, samorządowcy chcieli już rozmawiać o rozwiązaniach długofalowych dotyczących integracji. Na pierwszym takim spotkaniu – z burmistrzem Śremu – od razu przedyskutowaliśmy sobie te osiem obszarów. W ciągu godziny zidentyfikowaliśmy wspólnie, co spośród naszych propozycji jest ważne dla burmistrza, dodając kilka nowych tematów. To dla nas bardzo ważne, bo gdy jako spółki celowe idziemy do naukowców z pomysłami – niech to będzie wsparcie indywidualnej przedsiębiorczości osób z Ukrainy, które miały swoje biznesy tam i z powodzeniem mogłyby rozwijać je w Polsce – i mamy za sobą wsparcie kilku zaangażowanych gmin, to wówczas jest zupełnie inna rozmowa. Te projekty mają też dużą wartość dla samych naukowców, bo są to z jednej strony przydatne i trwałe rozwiązania, a przy tym bardzo ambitne wyzwania badawcze. Dzięki nim widać, że można rozwijać swoją karierę podejmując kwestie społeczne.

Ile gmin wykazało zainteresowanie?
Jeśli chodzi o rozwiązywanie możliwych napięć społecznych w związku z kryzysem uchodźczym nawiązaliśmy współpracę z ośmioma gminami z Wielkopolski, czyli mniej więcej z połową z tych, do których się w tej sprawie zwracaliśmy. Trzeba pamiętać, że wciąż był to trudny moment, jeśli chodzi o natężenie kryzysu. Może dlatego łatwiej było dotrzeć do mniejszych gmin. Duże miasta często odsyłały na ogólny adres mailowy ukraina@, czy wolontariat@ – wiadomo, że nasza oferta zginie wtedy w natłoku tematów i propozycji.

Problemy różnych samorządów był podobne?
Diagnozowaliśmy obszary, w których może dojść do napięć pomiędzy Polakami a Ukraińcami. Nie trzeba było zgadywać – chodzi o szpitale, urzędy, szkoły, przedszkola. Tu mogą się pojawiać rozżalenie czy złość i to powinno zostać w jakiś sposób opanowane. Problemy dla gmin był wspólne, wspólne były także sposoby rozwiązań. Czasem wystarczy wykorzystać inne niż dotychczas kanały komunikacji, przyjąć bardziej aktywne podejście. Weźmy problem „zwalnia się Polaków, w ich miejsce przyjmuje się tańszych Ukraińców”. Problem istnieje i gmina ma tu komunikacyjną rolę do odegrania, aby nie dopuścić do radykalizacji nastrojów. Drugi trudny temat to konstruktywne włączanie do współpracy oponentów (nie krzykaczy, ale konstruktywnych krytyków). Nie możemy ich kamienować czy przekonywać, jacy są niewrażliwi – trzeba ich wysłuchać i włączyć do działań korygujących albo chociaż dać sygnał, co dzięki tej ich krytyce udało się poprawić. Dla takich spraw gminy nie mają często ani czasu, ani wypracowanych mechanizmów. Tu naukowcy mogą być pomocni.

Czy to znaczy, że ta pomoc dotyczy tylko kwestii komunikacyjnych?
Tak, jeśli chodzi o wspomniane napięcia społeczne, ale od początku mówimy, że nie można naiwnie zakładać, że dobra komunikacja rozwiąże wszystkie problemy. Czasem będą potrzebne działania naprawcze, np. w zakresie redukcji kolejek w urzędzie czy w szpitalu, innym razem zmiana sposobu raportowania dotyczącego ukraińskich dzieci w polskich klasach. Tu wychodzą naprzeciw specjaliści zajmujący się projektowaniem i optymalizacją usług oraz procesów. Odpowiedzią na napięcie jest tu więc próba zniwelowania przyczyny, nie zaś tylko skuteczna komunikacja.

Widać już pierwsze efekty?
W części spraw – cały czas mówimy o kryzysie migracyjnym – byliśmy w stanie doradzić na bieżąco. Ale efekty działań systemowych będą widoczne w średnim okresie. Przykładem niech będzie tu projekt i wdrożenie funduszu mikrograntowego na lokalne działania integrujące Polaków i Ukraińców. Na efekty takich działań trzeba będzie poczekać nieco dłużej, potrzebna jest choćby decyzja zarządu JST w kwestii źródła finansowania i ewentualne aplikowanie o środki zewnętrzne.

Kryzys migracyjny to nie pierwsza okazja do współpracy na linii nauka–samorząd.
Przykładem, który udowodnił nam, że spółki celowe mogą być pomocne w błyskawicznej reakcji na kryzys, była pierwsza fala pandemii w marcu 2020 roku. Wtedy wszyscy chcieli pomagać, dzwonili do szpitali pytając o to, co jest potrzebne i czasem, w odruchu serca, samodzielnie zawozili tę pomoc. To było nieefektywne i niebezpieczne. Przywożone rzeczy się dublowały, a ludzie na korytarzach szpitali stwarzali dodatkowe zagrożenie pandemiczne. Zebraliśmy więc naukowców, programistów, społeczników i postanowiliśmy to uporządkować. Dzięki pomocy firmy informatycznej Salesforce udało się uzyskać dostęp do ich oprogramowania służącego relacjom z klientami. Dostaliśmy za darmo oprogramowanie o wartości miliona euro miesięcznie i na tej bazie programiści stworzyli system Wsparcie dla Szpitala, który porządkował oddolną pomoc. Szpitale wpisywały w system swoje potrzeby, darczyńca deklarował, jakie potrzeby jest w stanie zaspokoić. Pomiędzy nimi był lokalny koordynator opiekujący się jedną lub kilkoma placówkami – to on zbierał i zawoził te produkty. Dzięki interaktywnym mapom Polski wystarczyło kliknąć na wybrany szpital, po czym wyświetlały się bieżące potrzeby i kontakt do koordynatora. W momencie otrzymania szpital zdejmował je z listy, więc wszyscy dostawali sygnał, że potrzeba została zaspokojona.

Jak wiele szpitali udało się objąć?
Przez trzy miesiące pracy pro bono stworzyliśmy system, w którym uczestniczyło 700 szpitali i domów pomocy społecznej, zbudowaliśmy sieć 360 lokalnych koordynatorów zbiórek. Później wykorzystaliśmy to doświadczenie – zdobyliśmy grant ONZ i zbudowaliśmy podobny system, w wersji testowej, na Ukrainie. Tam objęliśmy nim 20 szpitali z 5 miast. Wiemy więc, że – mimo pewnych trudności organizacyjnych – podobny system sprawdziłby się także tam.
Chcieliśmy na tej bazie stworzyć uniwersalny system, który pomaga w pomaganiu, i to nie tylko materialnym. Może połączyć potrzebującego – np. dom dziecka – z kimś, kto np. zechce uczyć dzieci, pro bono, języków obcych. A koordynator przygotuje to wszystko i ściągnie tego nauczyciela na gotowe, czyli na czekającą grupę dzieciaków. Niestety, to się dotąd nie udało, z powodu ograniczeń w korzystaniu z oprogramowania, o którym wspominałem. Taki ogólny system pozostaje więc zadaniem do zrealizowania na bazie naszych doświadczeń z systemem Wsparcie dla Szpitala.

Od czego powinien zacząć samorząd, który szuka naukowców do współpracy?
Od jednej z dwóch organizacji – Porozumienia Spółek Celowych (psc.edu.pl) oraz Porozumienia Akademickich Centrów Transferu Technologii (pactt.pl). Wystarczy e-mail, na przykład do mnie (jakub.jasiczak@scuep.pl) – od razu będę mógł zaproponować warsztat, oczywiście bezpłatny, podczas którego porozmawiamy o przydatności naukowców i studentów w rozwoju danego regionu, włączając spółkę celową czy centrum transferu technologii z uczelni w najbliższym mieście. To sprawdzona metoda, dokładnie tak działamy w kontaktach z firmami, a w tym przypadku podobnych spotkań było już kilkaset. Część przedsięwzięć naukowcy będą skłonni zrobić za darmo, a jeżeli okazałoby się, że do realizacji zadania trzeba będzie pieniędzy – bo na przykład czas realizacji okaże się dłuższy – podpowiemy, jak zaaplikować o grant lub nawiązać współpracę z lokalnym biznesem.


Porozumienie Spółek Celowych – to forum współpracy 29 uczelnianych spółek celowych z całego kraju, powołanych dla komercjalizacji wyników badań naukowych prowadzonych w uczelniach i instytutach badawczych oraz realizowania badań zleconych przez przedsiębiorstwa. PSC zostało utworzone w 2014 r. pomiędzy spółkami celowymi jednostek naukowych, powołanymi zgodnie z przepisami ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym.

Porozumienie Akademickich Centrów Transferu Technologii – jest zrzeszeniem przedstawicieli z jednostek odpowiedzialnych za zarządzanie i komercjalizację własności intelektualnej polskich uczelni, instytutów badawczych oraz PAN. Porozumienie ma charakter ogólnopolski, liczy ponad 80 członków.


Fot. Pixabay, archiwum prywatne

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane