Samorządowe Forum

Partykularyzm zabija partycypację

Poziom partycypacji społecznej w gminach pozostawia wiele do życzenia – zarówno z powodu niewiedzy i braku zaangażowania obywateli, jak też z racji niechęci samorządów do realnego konsultowania decyzji z mieszkańcami. Takie wnioski można było wysnuć z debaty pt. „Udział mieszkańców w zarządzaniu nowoczesnym samorządem”, która odbyła się podczas XXII Samorządowego Forum Kapitału i Finansów w Katowicach w 2024 r.

Udział mieszkańców w podejmowaniu decyzji czy też kształtowaniu decyzji publicznych na poziomie lokalnym jest niewielki – uważa Cezary Trutkowski, prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, jednej z największych organizacji współpracujących z samorządem. – Oczywiście, mamy w Polsce 2477 gmin i sytuacja w różnych gminach jest różna. Badania wskazują, że w dużych miastach jest lepsza niż w mniejszych ośrodkach. Ale wciąż uważam, że mamy tu sytuację patologiczną albo zmierzającą w stronę patologii – podtrzymuje szef FRDL, winiąc za taki stan rzeczy m.in. upolitycznienie samorządu i brak edukacji obywatelskiej.
– Badania przeprowadzone przez fundację wskazują, że konsultacje społeczne odbywają się wyłącznie wtedy, gdy wymaga tego ustawa. Zainteresowanie obywateli sprawami lokalnymi ogranicza się zazwyczaj do kwestii bezpośrednio ich dotyczących. Gdy załatwią swoje sprawy, przestają się angażować. Nasuwa się zatem pytanie, czy przez ostatnie 35 lat podjęliśmy jakiekolwiek działania, by uświadomić ludziom wagę zaangażowania w sprawy publiczne? – pytał dr Trutkowski podczas naszej debaty dodając, że od ponad trzech dekad nie przeprowadzono w Polsce gruntownego przeglądu ustroju samorządowego. – Samorząd został ukształtowany przez prof. Jerzego Regulskiego, prof. Jerzego Stępnia (i innych) w zupełnie odmiennych realiach. Dziś konieczne jest jednak oddzielenie aparatu wykonawczego od politycznego, gdyż ich interesy są zbyt silnie splecione. Teraz mamy do czynienia z realizacją interesów politycznych czy partykularnych, zamiast społecznych – mówił prezes FRDL, dodając, że samorząd powinien mieć – jako swoje podstawowe zadanie – rozwój partycypacji i budowanie kapitału obywatelskiego w lokalnych społecznościach. 
Drugi problem to nikła wiedza mieszkańców o mechanizmach działania samorządu. – Zapytano kiedyś Leszka Balcerowicza o priorytety rozwojowe. Wymienił różne, ale nie było wśród nich edukacji. Na pytanie o to, dlaczego nie padło słowo o oświacie odparł, że owszem, to jest ważne, ale na efekty edukacji trzeba czekać 30 lat. No i się doczekaliśmy. Ludzie nie mają świadomości, czym jest samorząd i jak działa – przypomniał Cezary Trutkowski podając dla przykładu, że instytucja rady szkoły, która mogłaby być doskonałym narzędziem edukacji obywatelskiej, funkcjonuje zaledwie w 2 proc. szkół w Polsce. Zaś samorząd uczniowski zajmuje się organizowaniem dyskotek i imprez, a nie realnym wpływem na funkcjonowanie placówki. – To smutne świadectwo naszego podejścia do kształtowania postaw demokratycznych i budowania społeczeństwa obywatelskiego – podsumował. – Z badań FRDL wynika, że jedynie 8 proc. Polaków kiedykolwiek oglądało transmisję z obrad rady gminy. Co zostanie, jeśli odejmiemy korpus urzędniczy i osoby, które z racji zawodu są zainteresowane tymi transmisjami?

Zachwiana reprezentacja 
Brak powszechnego zainteresowania pracami samorządu może być kłopotem dla samych decydentów. 
– Często biorę udział w różnego rodzaju spotkaniach konsultacyjnych i mam wrażenie, że głos mieszkańców bywa tam zniekształcany przez opinie tych, którzy są bardziej zmobilizowani i zaangażowani niż reszta – zauważył Łukasz Borkowski, przewodniczący Rady Miasta Katowice. – Mam trzydzieści parę lat i zazwyczaj jestem najmłodszym uczestnikiem tych wydarzeń. Widać nadreprezentację seniorów, mimo że spotkania odbywają się w godzinach popołudniowych, w salach gimnastycznych czy szkołach, a informacje o nich są ogólnie dostępne. Ten brak zainteresowania młodych rodzi groźną pokusę, której mogą ulegać samorządowcy: „skoro seniorzy są bardziej zaangażowani, zorientowani i częściej chodzą na wybory, to może lepiej kierować ofertę do tej grupy wiekowej”. Owszem, seniorzy są ważni, jednak w starzejącym się społeczeństwie samorząd nie może zapominać o ludziach młodych, bo jeśli nie będzie dla nich dobrej oferty, to wyjadą i znajdą miejsce do życia w innych miastach. 
– Często pojawiają się małe, ale głośne grupy starające się blokować postęp prac z racji osobistych interesów, które nie współgrają z dobrem wspólnym – wtórował mu Mateusz Cebula, przewodniczący Rady Miasta w Dębicy dodając, że choć partycypacja jest niezwykle istotna, to musi mieć swoje granice. – W kluczowych sprawach decyzje powinny opierać się na rozmowach z mieszkańcami, ale nie każda kwestia wymaga zaangażowania kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Dębicy. Wybrali radnych oraz burmistrza po to, aby ci prowadzili sprawy gminy i byli z nich rozliczani – mówił radny Cebula, podkreślając jednocześnie konieczność społecznej kontroli nad działaniami samorządu. – Ci, którzy nas wybrali, mają prawo przyglądać się naszej pracy, ale musimy umieć stawiać granice tam, gdzie ktoś próbuje nadużyć partycypacji – argumentował. 
Łukasz Borkowski: – Uważam, że to na nas, przedstawicielach, spoczywa wysiłek zaangażowania. Mamy zadanie do wykonania, ludzie nam zaufali i oddali swoje głosy. Oczekują, że będziemy działać w ich imieniu. Wybieram radnego po to, aby pilnował spraw za mnie, a nie żebym musiał samodzielnie chodzić po urzędach, pisać listy czy interesować się każdą sprawą.

Praktyka trudniejsza niż teoria
Zdaniem Mateusza Cebuli, nie brakuje instrumentów konsultacyjnych – zarówno form prawnych, jak i technicznych możliwości interakcji z mieszkańcami, aby zaangażować ich w procesy decyzyjne. Kluczową kwestią jest wola samorządu, aby skorzystać z tych narzędzi i rzeczywiście zaangażować obywateli. 
Cezary Trutkowski zwracał jednak uwagę na liczne wyzwania, które w praktyce utrudniają procesy partycypacyjne. – Inicjatywa uchwałodawcza obwarowana jest licznymi wymogami technicznymi i merytorycznymi. Koncepcja budżetu obywatelskiego, która narodziła się w brazylijskim Porto Alegre i dawała mieszkańcom wpływ na całość budżetu miejskiego, w Polsce została ograniczona do niewielkiej puli środków – wyliczał, dodając, że amerykańskie badania wykazały, iż zaangażowanie ludzi w kwestie budżetowe zwiększyło ich zainteresowanie sprawami lokalnymi oraz zrozumienie tych kwestii. Tymczasem z badań przeprowadzonych przez FRDL wśród skarbników jednostek samorządu terytorialnego (udział w badaniach wzięło prawie 80 proc. JST) wynika, że jedynie w 11 proc. z nich konsultuje się budżet z mieszkańcami.
Kolejnym wyzwaniem jest sam skład rad gmin. Kwestia ważna o tyle, że debata odbywała się w ramach ścieżki dyskusyjnej „Forum radnych”.
– Jeśli przyjrzymy się temu, kto wyraża chęć kandydowania do rady gminy, to warto zastanowić się, czy zawsze osoby przedsiębiorcze, zaradne i pragnące działać na rzecz dobra wspólnego mają motywację do podejmowania takich działań. Tu trzeba poruszyć kwestię oświadczeń majątkowych radnych oraz ich jawności. Bo czemu służy ta jawność? – retorycznie pytał szef FRDL. – Nie twierdzę, że radni nie powinni składać oświadczeń majątkowych – to istotny mechanizm kontroli potencjalnych zagrożeń korupcyjnych. Ale dlaczego te oświadczenia muszą być publiczne? Jeśli zamierzam kandydować i prowadzę firmę, dlaczego sąsiad powinien znać stan mojego majątku?

W stronę deliberacji
Cezary Trutkowski zwrócił też uwagę na brak korporacji reprezentującej interesy radnych. – To właśnie korporacje samorządowe oddziałują na to, w jaki sposób kształtowany jest ustrój – argumentował, podając za przykład przepisy wskazujące na to, co dzieje się w momencie, w którym wójt, burmistrz, prezydent straci mandat albo zrezygnuje. – Władzę przejmuje wówczas zastępca wójta. Mam pytanie: dlaczego nie przewodniczący rady? Dlaczego władzę w gminie ma przejmować niedemokratycznie wskazany zastępca, nie zaś demokratycznie wybrany przewodniczący rady? – pytał prezes FRDL dodając przy tym, że badania jego fundacji wskazują na postępującą oligarchizację samorządu terytorialnego w Polsce. – Przykładem tego zjawiska jest niedawna uchwała Związku Miast Polskich, sprzeciwiająca się zakazowi wydawania prasy lokalnej przez samorządy. Argumentowano, że ograniczy to promocję miast, jednak należy zadać pytanie: czy rzeczywiście chodzi o promocję miast, czy raczej konkretnych osób?
Jakie mogą być odpowiedzi na powyższe wyzwania? Choćby metody deliberacyjne – ich istota polega na tym, aby zebrać mieszkańców nie tylko po to, by podjęli decyzje, ale przede wszystkim, aby ich poinformować i uświadomić omawiane kwestie, a następnie dać możliwość konsultacji czy decydowania. 
Bez wiedzy nie będzie bowiem realnej partycypacji, na co wskazują kolejne badania prowadzone przez FRDL, a dotyczące warunków życia oraz jakości usług publicznych. – Dostarczamy strategicznego spojrzenia na to, jak mieszkańcy postrzegają różnorodne polityki publiczne realizowane w ich lokalnym środowisku. Jednym z pytań w tych badaniach jest ocena wójta oraz rady gminy. Przeprowadziliśmy kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset takich badań, i ani razu nie zdarzyło się, aby rada uzyskała lepsze oceny od wójta. Dlaczego? Dlatego, że mieszkańcy często nie mają pojęcia o tym, czym się zajmuje rada. Po pierwsze, widzą działania wójta lepiej niż te podejmowane przez radnych, po drugie, angażują się jedynie w sprawy indywidualne – wiedzą, do kogo się udać, aby coś załatwić. Nie interesują się sprawami publicznymi – konkludował dr Trutkowski. 


Łukasz Borkowski
przewodniczący Rady Miasta Katowice

Konsultujemy poprawę stanu zieleni, zmiany planów miejscowych i stref płatnego parkowania
Wprowadziliśmy Zielony Budżet, do którego można zgłaszać projekty dotyczące zazielenienia przestrzeni publicznej – związane z zielono-błękitną infrastrukturą. Tutaj jednak nie decyduje głosowanie mieszkańców (jak w budżecie obywatelskim – przyp. red.), lecz komisja, która ocenia wagę, znaczenie czy zasadność danych wniosków. 
Wcześniej mieliśmy też akcję „Kop drzewo”. Nazwa to gra słów, powiązana z odbywającym się w Katowicach szczytem klimatycznym COP24. Za pośrednictwem specjalnej aplikacji mieszkańcy mogli zaznaczać miejsca, gdzie ich zdaniem należałoby dosadzić zieleń, drzewa, krzewy. Oczywiście później ocenialiśmy wszystkie takie zgłoszenia pod względem możliwości technicznych.
Szeroką akcją były też konsultacje dotyczące rozszerzenia strefy płatnego parkowania. Kwestie dotyczące transportu, a szczególnie parkowania, wiążą się z dużymi emocjami. Tutaj szczególnie warto filtrować dyskusje, które toczą się w mediach społecznościowych, bo później zawarte tam postawy nie znajdowały odzwierciedlenia w konsultacjach – dlatego, że ci, którzy chcieliby parkować za darmo, są zawsze znacznie głośniejsi od tych, którzy mieszkają w danej dzielnicy [i popierają wprowadzenie] strefy płatnego parkowania. 
Wspomnę jeszcze o formie pogłębionych konsultacji społecznych, które wprowadziliśmy pilotażowo przy okazji planowania przestrzennego (ale chcemy, żeby stały się standardem). Mam na myśli spacery badawcze po dzielnicy w gronie planistów miejskich i radnych – tak żeby przekonsultować zmiany w terenie i pokazać mieszkańcom – w danym miejscu – co zakłada proponowany plan.

Mateusz Cebula
przewodniczący Rady Miejskiej w Dębicy

Mieszkańcy chętnie uczestniczą w posiedzeniach komisji, a radni pełnią dyżury
Przez kilka lat mieliśmy budżet obywatelski, zamarł jednak podczas pandemii. Teraz powracamy do dyskusji, czy i w jakiej formie do niego wrócić. Podejmujemy też próbę powołania młodzieżowej rady miejskiej. 
Jeżeli chodzi o udział mieszkańców w pracach rady, to – w przypadku Dębicy – raczej nie zabierają oni głosu podczas sesji, może poza debatą nad raportem o stanie miasta. Dużo bardziej aktywni są na posiedzeniach komisji, tam rozmowa jest spokojniejsza, nie ma też otoczki medialnej, która, jak wiemy, może wywołać rozmaite efekty. Na obradach komisji ta rozmowa jest bardziej merytoryczna, spokojna – w mniejszym gronie łatwiej podyskutować. Na forum plenarnym powinny zapadać decyzje, nie zaś otwierać się nowe dyskusje. 
W Dębicy – co zapisano w statucie – radni pełnią dyżury. Do Sejmu trafiła petycja, która porusza między innymi ten aspekt, aby wprowadzić ustawowy obowiązek dyżurów radnych. W Dębicy jednak nie potrzebujemy do tego ustawy. 
Odrębnym wątkiem są dyskusje w internecie. Osobiście traktuję to jako wręcz równorzędny kanał komunikacji – staram się być aktywny w mediach społecznościowych, żeby na bieżąco wyjaśniać różne sprawy z mieszkańcami. Nie nie każdy lubi formalną atmosferę spotkania w urzędzie.
 

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane