To właśnie firma G.EN. Gaz podniosła o 170 proc. ceny gazu odbiorcom w Wielkopolsce i w innych województwach z terenu dawnego zaboru pruskiego. Od kilkunastu lat Niemcy, bo spółka należy do podmiotu zza zachodniej granicy, systematycznie wykupowali mniejsze firmy zajmujące się dystrybucją gazu i obecnie mają ponad 44 tysiące klientów w 89 gminach. Teraz przyszedł dla nich okres żniw. Ceny gazu rosną w całej Europie, pozostali dystrybutorzy tego paliwa w Polsce także podnoszą ceny, ale nigdzie podwyżka nie uderzyła odbiorców z taką siłą. Nasz zachodni sąsiad zarobił podwójnie: raz sprzedał nam mnóstwo pieców CO na gaz, teraz będzie sprzedawał gaz ze sporą marżą. Może to robić, bo uruchomienie Nord Stream 2 skieruje rosyjski gaz do Niemiec przy jednoczesnym ograniczeniu lub wręcz zablokowaniu przesyłu gazociągiem jamalskim oraz przez Ukrainę, co uczyni Niemcy monopolistą w dystrybucji błękitnego paliwa w Europie.
Od kilku lat trwa nieustanny nacisk na Polskę, aby przechodziła z węgla na energetykę ekologiczną. Dzieje się to w imię ratowania planety przed globalnym ociepleniem i rzekomo katastrofalnymi skutkami ocieplenia dla klimatu. Za to groźne zjawisko ma odpowiadać emisja CO2, toteż Polska zamyka kopalnie i przestawia produkcję energii elektrycznej z węgla na gaz. Tak się stało m.in. z budowaną przez Orlen elektrownią w Ostrołęce, gdzie utopiono miliardy złotych na zmianę rodzaju paliwa. Ale trend poszedł głębiej w społeczeństwo, bo choć gaz nie jest paliwem ekologicznym i zostawia tzw. ślad węglowy, to uruchomiono programy europejskie na dofinansowanie wymiany kotłów na gazowe w celu zwalczania tzw. niskiej emisji. Mając dostępne środki pomocowe samorządowcy w całej Polsce namawiali i namawiają mieszkańców do wymiany pieców węglowych na gazowe. Dziś wielu z nich, podobnie jak Mieczysław Skrzypczak, wójt gminy Kuślin, zastanawia się, jak spojrzeć mieszkańcom w oczy.
Teatr trwa. Po spektakularnym wystąpieniu szwedzkiej dziewczynki, która zaatakowała emitentów dwutlenku węgla wyrzutem How dare you?, odbyły się kolejne szczyty w sprawie klimatu, na których podejmowane są coraz ostrzejsze normy ograniczenia emisji. Jednak spektakl coraz bardziej zaczyna przypominać tragikomedię. Na COP26, który niebawem odbędzie się w Glasgow, hotele zamówiły generatory prądu na ropę, bo przecież ekologom nie wypada poruszać się po mieście innymi autami niż elektryczne. A te z czegoś trzeba ładować. Jak pamiętamy, na szczyt klimatyczny w Katowicach wielki orędownik walki z globalnym ociepleniem i laureat Nobla za tę walkę Al Gore przyleciał prywatnym odrzutowcem. Tym razem pewnie zrobi to samo, a o rekompensatę za emisję z jego samolotu będą musieli się postarać rodzice pani Julii.
Warto jednak wiedzieć, że choćby emisję CO2 w Polsce zlikwidować do zera, w niczym to nie zmieni sytuacji na świecie. Nasz kraj odpowiada zaledwie za ok. 0,9 proc. emisji światowej, w Niemczech, które pod tym względem są na 6. miejscu w świecie, emituje się już 2,2 proc., ale w Chinach, dokąd brudną produkcję przeniesiono między innymi z Niemiec, ta emisja wynosi aż 27,5 proc. I Chińczycy ani myślą o zamykaniu kopalń oraz o wyłączaniu elektrowni. Zresztą Niemcy też tego nie robią, wręcz przeciwnie, uruchamiają nowe elektrownie i kopalnie wycinając pod odkrywki węgla brunatnego tysiącletnie lasy jak na przykład las Hambach. Bo po co? Wystarczy, że Polacy zamkną Turów i pozamykają pozostałe kopalnie. Wtedy na globalnym ociepleniu da się zarobić podwójnie. Rodzice pani Julii popłaczą, ale zapłacą. Na szczęście mądrzejsi, jak pani Irena, po cichu wrócą do węgla (o ile będzie można go kupić) albo najlepiej do palenia śmieci, aby efekt ekologiczny polegający na termicznym przekształceniu odpadów osiągnąć taniej.
No dalej, bierzcie te dotacje.
Janusz Król
redaktor naczelny "Wspólnoty"
j.krol@municipium.com.pl