W samorządach

Duże rzeczy można robić w bardzo prosty sposób, trzeba tylko wiedzieć jak

Można jednocześnie uczyć dzieci i młodzież praktycznych umiejętności, w tym korzystania z nowych technologii i analizy danych, dbać o środowisko wokół szkoły i domu oraz budować partycypację społeczną, a nawet poprawiać zarządzanie całą gminą, miastem. Wszystko to w jednym projekcie z mocno innowacyjnym akcentem – mówi dr Sebastian Grabowski, prezes fundacji Architects PL, z którym rozmawiamy o nowych technologiach, zarządzaniu przez wiedzę na podstawie danych oraz partycypacji społecznej.

Kwestia informatyzacji, dostępu do danych, partycypacji – to wszystko dość nowe tematy w polskiej praktyce zarządzania samorządami. Od czego zaczęła się pańska pasja i działanie w tym kierunku?

Jeżeli chodzi o kwestie udostępniania i reużycia danych, to z punktu widzenia polskiego samorządu jesteśmy nadal na początku drogi. Moje zainteresowanie zaczęło się od pierwszego tematu, jaki podjąłem w ramach doktoratu, czyli jakieś osiem lat temu, pt. „Otwarty rząd w Polsce technologiczne wymagania”, chodziło tu o technokratyczne podejście do otwartości rządu i transparentności władzy. Otwarte dane są jednym z filarów otwartego rządu, a ja znając dobrze specyfikę polskiej samorządności uznałem je za bardzo ważny element wprowadzający polski samorząd w nowy wiek, skonkludowałem to w kilku artykułach naukowych poświęconych tej tematyce. A wracając do otwartych danych, są to takie dane, które mogą być pobierane przez mieszkańca i używane na różne sposoby do tworzenia analiz, planowania, zarządzania, czyli w sumie do projektowania, dzięki wykorzystaniu technologii cyfrowej, bezpośredniego otoczenia każdego z nas. Dane, które samorząd udostępnia, mogą stanowić dodatkowy kapitał. Mogą być podstawą innowacyjności, zapewniają dostęp do informacji i stworzyć warunki do powstania partycypacyjnego modelu zarządzania. A połączenie otwartych danych i koncepcji inteligentnych miast to myślenie wprost o nowym samorządzie na miarę XXI wieku.

 

Jeżeli chodzi o rząd, ostatnie lata wiele zmieniły pod tym względem na lepsze. A w samorządzie?

Tu też bardzo dużo się zmieniło. W latach 2011–2012 mówiliśmy o otwartych danych w modelu teoretycznym. Były przykłady angielskie, amerykańskie czy holenderskie, gdzie powstały różne aplikacje, które mogły stanowić inspirację, ale praktyka była właściwie nieobecna. Zdałem sobie sprawę, że same tezy i mówienie o tym nic nie zmienią i trzeba praktycznie pokazać, o co chodzi. Chodziło więc o to, żeby stworzyć taki system, który byłby w stanie dawać dostęp do informacji i kreować na bazie tych danych konkretne produkty. Tak powstał projekt BIHAPI, w ramach którego udało nam się zbudować największy w Polsce system udostępniania danych samorządu dla obywateli. W 2015 roku udostępniliśmy ponad 460 zbiorów danych z Warszawy, Poznania, Gdańska, Krakowa oraz woj. małopolskiego.

 

To była jednorazowa akcja czy stałe udostępnianie?

BIHAPI, czyli hackaton. Pojawiło się wtedy w Polsce nagle wiele takich słów, z którymi nie bardzo wiadomo, co zrobić, ja polubiłem słowo hackaton. Hackować, to znaczy stawiać wyzwania i rozwiązywać je w sposób usystematyzowany, projektowy, dzięki umiejętnemu wykorzystaniu danych i technologii teleinformatycznych. Projekt trwał od 2012 do 2015 roku i na początku dotyczył tylko Warszawy, potem Warszawy i Gdańska, w końcu pięciu samorządów.

 

Z tych hackatonów powstały prawdziwe platformy udostępniania danych?

Tak. W dodatku uważam, że są to największe wdrożenia w Polsce tego typu platform otwartych danych. Mam na myśli Warszawę i Gdańsk. Wcześniej istniały projekty udostępniania danych, ale opierały się głównie na założeniach teoretycznych, z dość ubogą warstwą praktyczną, często rozproszoną pod względem spójnego dostępu do danych.

 

Musimy podać jakieś konkrety, bo ktoś może kojarzyć udostępnianie danych na przykład z samorządowym BIP-em. A nie do końca chyba o to chodzi.

Zupełnie o co innego. Mówimy o udostępnianiu danych do użycia programistycznego. Na przykład rejestr zieleni miejskiej, nazwy ulic, historyczne granice Warszawy, ale i lokalizacje tramwajów i autobusów. Dane przygotowane i udostępnione do ponownego przetworzenia mogą być podstawą aplikacji zarówno wykorzystywanych do lepszego zarządzania samorządem, jak i rozwiązywania realnych problemów społecznych.

 

Od razu ktoś może te dane wykorzystać w swojej aplikacji.Czyli dokładnie w tym samym momencie, w którym informacjapowstaje, jest już przerabiana i udostępniana dalej.

Najlepszym przykładem wykorzystania otwartych danych w mieście jest aplikacja „Milion drzew dla Warszawy”, przygotowana przez nas we współpracy z miastem stołecznym Warszawą. Jest aplikacją społeczną, elementem polityki cyfrowej Warszawy, katalogiem miejskiej zieleni oraz ważnym kanałem społecznym, za pośrednictwem którego mieszkańcy zgłaszają miejsca, w których chcą posadzić drzewa. Przy każdej próbie wskazania drzewa do nasadzania w trybie rzeczywistym odbywa się skomplikowana analiza: planu zagospodarowania, własności działki, odległości od jezdni, a nawet odległości od rur cieplnych. Z pozoru niewinna aplikacja jest niezwykle skomplikowanym rozwiązaniem technologicznym. Do tej pory dziwię się, dlaczego tak mało się mówi o niej, z punktu widzenia całościowego rozwiązania to mercedes w klasie aplikacji społecznych na pewno w Europie, a może i na świecie.

 

Myślę, że wiele samorządów chciałoby mieć taką wiedzęplanując swoje inwestycje czy choćby nasadzenia.

Rzeczywiście, wiele samorządów niestety nadal funkcjonuje niemal wyłącznie w sferze papierowej. Także dlatego, że nie było, przynajmniej do czasu pandemii, przekonania o benefitach, jakie mogą płynąć z przenoszenia się do świata wirtualnego. Moje inicjatywy mają właśnie te benefity pokazywać.

 

Mam wrażenie, że pana działania pokazują możliwości łączeniainformatyzacji, partycypacji i promocji.

Skupiam się na trzech głównych domenach. Pierwsza to oczywiście technologia, którą możemy wykorzystać do polepszenia funkcjonowania samorządu. Druga to partycypacja społeczna. Wierzę, że jeżeli rozumiemy korzyści płynące z technologii, możemy budować z mieszkańcami pełniejszy i trwalszy kontakt, a nawet pokusić się o współzarządzanie samorządem przez mieszkańców. Trzecia domena to dane, a przede wszystkim proces, w jakim zmieniają się w wiedzę. Sama pojedyncza informacja nie jest jeszcze wiedzą, ale odpowiednio udostępniona, przetworzona, może się taką stać. Wiedza jest niezbędna, żeby dobrze i sprawnie zarządzać, rozliczać, kontrolować.

 

Nie jestem przekonany, że tak to wyglądaw praktyce zarządzania i niechodzi chyba tylko o samorząd...

Wiem, że nie zawsze tak jest, ale wierzę w to, co robię i widzę efekty pracy oddolnej. Nie jest to też coś abstrakcyjnego i  nierealnego. W swoich projektach nigdy nie zostawiam samorządu tylko z teorią. Zawsze łączę to z praktyką, wdrożeniem. Dając rady pokazuję, jak rozwiązać problem, to nie jest popularne podejście, wolimy doradzać niż brać odpowiedzialność za działanie. Ja uwielbiam widzieć efekty, a nie oglądać analizy oraz prezentacje

 

Wspomnieliśmy już o projekcieBIHAPI, ale to były początki. Jakie byłypana kolejne kroki?

Po pierwszych hackatonach moim kolejnym pomysłem na wciągnięcie samorządu w tematykę informatyzacji i udostępniania danych była próba ustanowienia Rekordu Guinnessa we współpracy z Urzędem Komunikacji Elektronicznej, czyli projekt „Programuj z Klasą – Code and Share”.

 

Na czym to polegało?

Pomysł ewoluował od „największej lekcji programowania w polskim i litewskim samorządzie” do „największej lekcji o nowych technologiach w Polsce i na Litwie”. Przy pierwszej próbie ustanawiania rekordu przebiły nas Stany Zjednoczone, które w dwóch szkołach w jednym stanie zebrały 7 tys. dzieci. My mieliśmy ok. 50 szkół z 20 samorządów i ok. 1500 dzieci, a głównym problemem był m.in. brak dostępu do odpowiedniej liczby komputerów. Udało nam się jednak za drugim razem, gdy zaplanowaliśmy największą międzynarodową lekcję o nowych technologiach, smart cities, Internecie Rzeczy i sztucznej inteligencji. Mieliśmy ponad 1700 dzieci, razem w projekt zaangażowaliśmy ponad 30 tysięcy osób z kilkudziesięciu samorządów Polski oraz Litwy. Rekord został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa.

 

Jakie były dalsze pana działania?

Na bazie sieci społeczno-informacyjnej osadzonej w samorządach Polski oraz Litwy powstał nasz obecny projekt: Inteligentny Samorząd „Change the Game”. Chodzi w nim o to, żeby pokazać, że rzeczy duże można robić w bardzo prosty sposób. Można jednocześnie uczyć dzieci i młodzież praktycznych umiejętności, w tym korzystania z nowych technologii i analizy danych, dbać o środowisko wokół szkoły i domu oraz budować partycypację społeczną, a nawet poprawiać i zmieniać zarządzanie gminą. W praktyce sprowadza się to do tego, że szkoły otrzymują od naszej fundacji za pośrednictwem samorządów mierniki jakości powietrza, z których można korzystać zarówno w domu, jak i w najbliższym sąsiedztwie, samorząd jest koordynatorem działań, a pamiętajmy, że mamy w jednym projekcie 30 samorządów z Polski oraz 20 z Litwy, m.in. Warszawę, Kraków, Gdańsk, Kołobrzeg, gminę Grudziądz czy litewskie Bezdany. Dzięki prostym założeniom projektu dzieciom łatwiej zrozumieć, że naprawdę badają to, czym się oddycha na co dzień. Zebrane dane są analizowane, odszumiane, zestawiane i prezentowane na lekcjach. Jak mówili mi nauczyciele np. matematyki, niektórzy po raz pierwszy dostali do analizy na lekcjach ogromne zbiory prawdziwych i ważnych danych. Są one podstawą także m.in. do lekcji chemii, biologii, wiedzy o społeczeństwie – przykłady są do pobrania na stronie projektu. Finalnie nagrodzona będzie najlepsza multimedialna prezentacja danych środowiskowych, połączona z wizytówką gminy bądź miasta. Tworzenie takiego filmu to kolejna możliwość nauki, tym razem w obszarze grafiki oraz montażu.

 

Czy samorządy ponoszą jakieś wydatki z tego tytułu i jakie odnoszą korzyści?

Samorząd nie ponosi żadnych kosztów, fundacja organizuje wszystkie niezbędne elementy projektu, młodzież rozwija nowe kompetencje, szkoły mają dodatkowy sprzęt dydaktyczny, a samorząd ma nie tylko zaangażowanego mieszkańca, ale całą rodzinę uświadomioną przez najmłodszych. Czyż nie chodzi o to, aby rozwijać młode pokolenie? Wszyscy wiemy, jak ciężko jest zatrzymać młodych w małych miastach. My pokazujemy, jak uczyć ich nowych technologii, a one dają możliwość pracy zdalnej z każdego miejsca na ziemi. Podsumowując, uważam, że dajemy polskiemu samorządowi szansę na wychowanie mądrych i zaangażowanych mieszkańców, a to, jak by nie patrzeć, największy skarb polskiej samorządności.

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane