Rozmowy Wspólnoty

Do takich zapadlisk dochodziło już przed laty

Jesteśmy świadomi, że teren historycznie był mocno obciążony ryzykiem. W kopalni pracowali nasi dziadkowie, rodzice. Takie zdarzenia, jak obecnie, miały już miejsce. Sami mieszkańcy mówią, że w miejscach, gdzie była płytka eksploatacja, nie budowano domów – mówi Jarosław Okoczuk, burmistrz Trzebini.

W ubiegłym, ale także w tym roku mieszkańców Trzebini straszą zapadliska w mieście i najbliższej okolicy. W połowie lutego Spółka Restrukturyzacji Kopalń przedstawiła wyniki badań geofizycznych terenu po kopalni KWK Siersza. Czy wnioski z tych badań uspokoiły mieszkańców?

Na razie mamy szczątkowe informacje w stosunku do skali terenu, jaki jest zagrożony deformacjami nieciągłymi. To obszar o łącznej powierzchni blisko 280 ha. Jego wielkość jest znana od momentu likwidacji kopalni, bo przygotowano wówczas odpowiednią dokumentację. Z tego obszaru badaniami objęto niespełna 80 ha na osiedlach Gaj i Siersza, przede wszystkim miejsca, w których ostatnio wystąpiły deformacje. Bo właśnie ten zapadliskowy obszar wywołuje największy niepokój mieszkańców. Na tym terenie na zlecenie Spółki Restrukturyzacji Kopalń przeprowadzono dokładne badania georadarowe. Spółka jest podmiotem odpowiedzialnym za likwidację skutków po zamkniętej KWK Siersza, a badania przeprowadziła Fundacja im. S. Staszica. W praktyce byli to naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej z profesorem Janem Macudą na czele. Badania georadarem sięgały głębokości 50–60 m, dodatkowo przeprowadzono też badania mikrograwimetryczne, które miały zweryfikować, czy w gruncie nie występują pustki w górotworze mogące w przyszłości wywoływać zjawiska deformacji. W rezultacie wytypowano do uzdatnienia 11 miejsc o łącznej powierzchni 4,7 ha. Do zlokalizowanych pustek ma być wtłaczana przez wykonane odwierty mieszanina popiołów i cementu. Mimo to mieszkańcy nadal się niepokoją, ale ja ten niepokój rozumiem, bo kiedy widzi się zapadliska w najbliższej okolicy, to chciałoby się mieć stuprocentową gwarancję, że nasz dom jest bezpieczny.

 

Skoro badaniom poddano tylko część terenu, to pewnie niepokoją się ci, których domy stoją poza obszarem objętym badaniami.

Dlatego po spotkaniu z naukowcami i Spółką Restrukturyzacji Kopalń na mój i mieszkańców wniosek postanowiliśmy poszerzyć obszar prowadzonych badań o kolejne tereny, mimo że tam zapadlisk dotychczas nie było. Chodzi szczególnie o miejsca, gdzie występuje zabudowa mieszkaniowa oraz obiekty użyteczności publicznej. Zależy nam na tym, aby upewnić się i przekonująco uspokoić mieszkańców, że ich domy nie znajdują się na terenie zagrożonym deformacjami.

 

Jak układa się współpraca miasta ze Spółką Restrukturyzacji Kopalń?

Mogę powiedzieć, że od początku pracy na stanowisku burmistrza, a urząd objąłem w 2018 roku, ta współpraca przebiega poprawnie. Siłą rzeczy jesteśmy na siebie skazani, więc nie wyobrażam sobie sytuacji konfliktu. Działania SRK zdecydowanie przyspieszyły po zapadlisku na cmentarzu we wrześniu 2022 roku. Ale już wcześniej, w 2021 roku, gdy ziemia zapadła się na ogródkach działkowych, zaproponowałem Spółce pewne zasady współpracy. Natychmiast po pojawieniu się deformacji terenu przekazujemy jej informację o miejscu zdarzenia, a ona przystępuje do zabezpieczenia go, obmiarowania zapadliska i następnie zasypania. Ale nam zależy nie tylko na działaniach interwencyjnych, ale również na pracach skutecznie uprzedzających takie zdarzenia. Muszę podkreślić pomoc wojewody małopolskiego Łukasza Kmity, który bezpośrednio zaangażował się w organizowanie współpracy miasta ze Spółką Restrukturyzacji Kopalń. Jestem mu za to bardzo wdzięczny, bo to pomogło nam dużo szybciej i łatwiej osiągnąć porozumienie.

 

Czy występowanie zapadlisk powoduje zagrożenie dla infrastruktury komunalnej – dróg, wodociągów, kanalizacji?

Dotychczas wszystkie tego typu zdarzenia występowały na obszarze niezamieszkanym. Ale te blisko 280 ha to teren mocno zurbanizowany, występuje tam infrastruktura komunalna. Dlatego zwróciłem się do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, żeby zbadała, czy w miejscach, gdzie ta infrastruktura przebiega, ale znajduje się też nowo wybudowana linia strategicznego rurociągu PERN Boronów – Trzebinia, nie występują jakieś zagrożenia. Dotyczy to także sieci gazowej, która jest dla nas bardzo ważna. Na razie nie ma negatywnych skutków zapadlisk dla infrastruktury i mam nadzieję, że podobnie będzie w przyszłości.

 

Wkrótce po przedstawieniu raportu z badań ma odbyć się sesja rady miasta. Czy będą podejmowane jakieś stanowiska w sprawie zapadlisk?

Działamy z radnymi na bieżąco, uczestniczą oni we wszystkich spotkaniach i czynnościach dotyczących tej sprawy i o wszystkich podejmowanych przeze mnie krokach są na bieżąco informowani. Nie widzimy potrzeby podejmowania specjalnych stanowisk czy uchwał, bo współpraca ze Spółką Restrukturyzacji Kopalń i innymi podmiotami układa się poprawnie. Jeśli coś mi sprawia trudność, to współpraca z prokuraturą, która żąda, abym uniemożliwił zabudowę na terenach, co do których nie wiadomo, czy leżą w miejscu, gdzie występują zagrożenia. Procedura zmiany planów przestrzennego zagospodarowania jest długa i kosztowna, a wyłączenie gruntów spod zabudowy, bądź tylko zmiana ich przeznaczenia, wywołują poważne skutki finansowe dla miasta. Dlatego wnioskowałem, aby środki na ewentualne odszkodowania zabezpieczono w budżecie państwa.

 

Czy następcy prawni KWK Siersza rozmawiają z ludźmi na temat rekompensat? Czy, kto i w jakim stopniu będzie rekompensował straty spowodowane zapadliskami?

Zgodnie z decyzją Ministra Środowiska z 2004 roku to Spółka Restrukturyzacji Kopalń jest odpowiedzialna za monitorowanie i podejmowanie działań w sytuacji zagrożenia. Na razie odszkodowań nie wypłaca, ale zdajemy sobie sprawę, że ze strony właścicieli nieruchomości położonych na terenach zagrożonych mogą wystąpić oczekiwania wykupu ich mienia bądź otrzymania ekwiwalentu. Warto też dodać, że my, mieszkańcy, jesteśmy świadomi, iż ten teren historycznie był mocno obciążony ryzykiem. W kopalni pracowali nasi dziadkowie, rodzice oraz wiele osób, które dziś zamieszkują ten teren. Takie zdarzenia, jak obecnie, miały miejsce także przed laty. Sami mieszkańcy mówią, że w miejscach, gdzie była płytka eksploatacja, nie budowano domów. Oczywiście nie dotyczy to cmentarza czy ogródków działkowych.

 

Miasto i mieszkańcy mogli liczyć na władze państwowe lub wojewódzkie w kwestii badań, rekompensat itp.?

Jestem wdzięczny władzom wojewódzkim za okazane wsparcie, bo w każdym spotkaniu ze Spółką Restrukturyzacji Kopalń czy w spotkaniach z mieszkańcami wojewoda uczestniczył osobiście lub przez swojego przedstawiciela i motywował spółkę do ścisłej współpracy z samorządem Trzebini. Ze strony centrali rządowej pieczę nad Trzebinią objął Główny Geolog Kraju, wiceminister Piotr Dziadzio. Cieszy, że minister Dziadzio prowadzi badania na naszym terenie niezależnie od tego, co robi Spółka Restrukturyzacji Kopalń wraz z fachowcami z AGH. Na przełomie kwietnia i maja mamy otrzymać wyniki badań prowadzonych przez służby ministra, które zweryfikują jakość badań prowadzonych przez Spółkę. Na razie nie mieliśmy oczekiwań finansowych związanych z wypłatą odszkodowań, ale – jak wcześniej mówiłem – zwróciłem się do rządu o zarezerwowanie środków na ten cel. No i muszę podkreślić, że dzięki wsparciu wojewody małopolskiego nie ma trudności z pieniędzmi na usuwanie skutków zapadlisk. Problem mam tylko z prokuraturą, do której złożyłem zawiadomienia o zaistniałych zdarzeniach, aby ustaliła osoby za nie odpowiedzialne. Póki co to gmina musiała się tłumaczyć, co zrobiła, aby przeciwdziałać zagrożeniom.

 

Trzebinia nie jest jedyną miejscowością w Polsce, w której występują szkody górnicze. Czy rozwiązując problemy, które się pojawiły w mieście, korzystał pan ze współpracy z już doświadczonymi samorządowcami?

Jestem bardzo mile zaskoczony postawą kolegów samorządowców. W pierwszej kolejności muszę wymienić wójta gminy Wapno Macieja Kędzierskiego, który z doniesień medialnych i wpisów, które umieszczam na moim fanpage’u na Facebooku, dowiedział się, co się dzieje w Trzebini, odezwał się i podzielił ze mną swoją ogromną wiedzą i doświadczeniem. Dzięki temu łatwiej mi było prowadzić sprawę korzystając z jego dorobku, bo gmina Wapno też borykała się z problemem zapadlisk. Mam też bezpośredni kontakt z Krzysztofem Dudzińskim, wójtem gminy Bolesław, gdzie również pojawiły się deformacje, więc możemy wymieniać się informacjami i pomysłami. Dostaję wiele telefonów, mejli od osób posiadających materiały archiwalne, dokumenty, mogące pomóc zdobyć wiedzę na temat tego, co znajduje się pod ziemią, a co ma w szczególności związek z barbarzyńskim zamknięciem kopalni bez wypompowania wód.

Chcę zaapelować do mieszkańców, aby mimo trudnej sytuacji, w jakiej jesteśmy, nie wpadali w panikę i proszę o cierpliwość. Odpowiednie instytucje pracują, aby wiedza o ewentualnych dalszych zagrożeniach była dokładna, kompletna i dostępna jak najszybciej. Dlatego proszę, aby nie powielać niesprawdzonych informacji, nie podważać opinii naukowców prowadzących badania, bo są to wybitni specjaliści i pracują z jak najlepszą wolą w naszym wspólnym interesie. Dzisiaj musimy naprawić błędy, które wynikają z nieodpowiedzialnego zamknięcia kopalni Siersza – najpierw pracującej w formie odkrywkowej, potem płytkiej, w końcu głębokiej.

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane