Rozmowy Wspólnoty

Chodniki budujemy na wydeptanych ścieżkach

Często przychodzi do nas grupa mieszkańców, mówią: „My byśmy to widzieli inaczej” – i wtedy się zatrzymujemy, słuchamy. Bo to przecież oni będą z tego korzystać. Czasem trzeba zmienić kierunek, czasem tylko coś dopracować, ale zawsze warto wysłuchać – mówi prezydent Ostrowca Świętokrzyskiego Artur Łakomiec.

Rozmawiamy chwilę po sesji, podczas której otrzymał pan od rady miasta absolutorium i wotum zaufania. Dla pana to był moment stresujący, czy raczej spokojne podsumowanie całorocznej pracy?
Na pewno podsumowanie, choć nie ukrywam, że emocje też się pojawiają, w końcu to chwila, gdy oficjalnie oceniana jest całoroczna praca prezydenta i całego urzędu. Dla mnie była to pierwsza sesja absolutoryjna, bo pełnię urząd pierwszą kadencję. Pracuję intensywnie przez cały rok, więc nie traktuję jej jako punktu kulminacyjnego, raczej jako jeden z wielu przystanków, na którym mogę się na chwilę zatrzymać, posłuchać opinii. Chociaż staram się być z mieszkańcami cały rok, mam otwarty gabinet i drzwi, przez które stale ktoś wchodzi. Ten bezpośredni kontakt bardzo sobie cenię. Oczywiście trzeba też pamiętać, że absolutorium to wydarzenie polityczne, medialne, często wykorzystywane przez opozycję do wyrażenia swojego stanowiska. Ale cieszy mnie, że mimo wszystko nawet radni opozycyjni dostrzegają zmiany, które zachodzą w mieście. To motywujące.

Pierwsza kadencja, ale już w poprzedniej, od 2023 roku, pełnił pan obowiązki prezydenta po zatrzymaniu i postawieniu zarzutów prokuratorskich ówczesnemu włodarzowi. Czy te zdarzenia miały wpływ na to, jak pan dziś zarządza miastem?
Myślę, że nie. W samorządzie działam od ponad 25 lat, więc mam świadomość, jak takie sytuacje mogą wpłynąć na postrzeganie całego środowiska, szczególnie w okresie przedwyborczym. Wiele osób sądziło, że sprawa nas pogrąży, zdyskredytuje nas jako grupę. Ale ja nie reprezentowałem partii politycznej, a stowarzyszenie samorządowe skupiające ludzi o różnych przekonaniach. I to właśnie okazało się naszą siłą.
Nie bałem się rozmawiać z mieszkańcami – wychodziłem do ludzi, mówiłem wprost, odpowiadałem na pytania. Ten czas został dobrze wykorzystany i to nie tylko przeze mnie, ale przez cały mój zespół. W efekcie 7 kwietnia 2024 roku wygrałem wybory w pierwszej turze, mimo trzech kontrkandydatów. Mamy większość w radzie miasta, nie potrzebujemy koalicjanta. Również w powiecie rządzi nasze środowisko – i to samodzielnie.
To pokazuje, że mieszkańcy nas znają i nam ufają. W takich miastach jak Ostrowiec Świętokrzyski najważniejszy jest bezpośredni kontakt – nie billboardy, nie media społecznościowe, choć i one mają swoje miejsce. Najwięcej znaczy rozmowa twarzą w twarz. Naszych radnych też ludzie znają. Mieszkańcy często zgłaszają swoje sprawy właśnie przez nich – i radni nie zostają obojętni. Pomagają, interweniują, są blisko ludzi. I to buduje zaufanie.

Swoje przemówienie podczas sesji zaczął pan od podkreślenia najważniejszych celów dla miasta, w tym gospodarki i tworzenia miejsc pracy. Kiedyś prawie cały Ostrowiec był skupiony wokół jednej huty. Czy po restrukturyzacji tak dużego zakładu da się odbudować lokalny rynek i zatrzymać mieszkańców?
To nie jest łatwe, bo wychodziliśmy z modelu miasta opartego praktycznie na jednej gałęzi przemysłu i jednym zakładzie. Każdy miał tam kogoś z rodziny, a często całe pokolenia pracowały w jednym miejscu. Kiedy to się skończyło, zostaliśmy sami. W latach 90. nie powstała u nas żadna specjalna strefa ekonomiczna, nie dostaliśmy wsparcia, które otrzymały inne miasta w regionie. Musieliśmy wszystko odbudowywać własnymi siłami.
Dziś przyciąganie inwestorów i tworzenie miejsc pracy to dla nas absolutny priorytet – nie dla statystyk, ale po to, żeby ludzie chcieli tu zostać, wracać, zakładać rodziny. Dlatego my nie tylko oferujemy tereny, ale aktywnie dostosowujemy infrastrukturę miasta do potrzeb biznesu. Przykład? Dopinamy sprawę budowy nowego głównego punktu zasilającego oraz rozbudowę infrastruktury elektroenergetycznej w dwóch strefach przemysłowych.  Dla nowoczesnych firm, gdzie procesy opierają się na energochłonnych technologiach i automatyce, to kluczowa sprawa. Bez tego nie ma poważnych inwestycji.
Wokół huty Celsa stworzyliśmy atrakcyjne tereny inwestycyjne. Już działa tam wiele firm, a kolejne wchodzą. Firma AFP Pro – inwestor z branży biotechnologicznej – kończy prace projektowe. W nowej hali inkubatora przedsiębiorczości, którą właśnie projektujemy, będzie mogło działać osiem młodych firm, to przestrzeń pod startupy i rozwijające się biznesy lokalne.
Dostosowujemy też poprzemysłowe obiekty. Przykład – Walcownie Ostrowieckie zlokalizowane w zabytkowych halach z lat 30., które dziś działają w jednym z najnowocześniejszych systemów produkcji. A obok tego mamy dużą inwestycję firmy Climatic, to partner, z którym współpracujemy już ponad dekadę.
Aktualnie na terenie miasta buduje się duża fabryka spożywcza firmy Zakład Piekarniczy OMAR, natomiast deweloper przemysłowy 5D Group przebudowuje sporą halę po zlikwidowanym zakładzie odzieżowym dla inwestora pod klucz. 
I najważniejsze: nie kończymy relacji z inwestorami na akcie notarialnym. Prowadzimy ich przez cały proces, od formalności, przez decyzje środowiskowe, po adaptację działek i pomoc techniczną. Bo wiemy, że jeśli stworzymy dobre warunki, to za tym pójdą miejsca pracy. A za miejscami pracy – ludzie. To właśnie jest nasza strategia.
Co ważne, biznes lubi ciszę. Dlatego wiele rozmów prowadzimy bez rozgłosu. Spotykamy się, negocjujemy, planujemy. Ale od pierwszego kontaktu do momentu wbicia łopaty często mija półtora roku, czasem dwa lata, to proces – decyzje środowiskowe, dokumentacje, pozwolenia. To nie dzieje się z dnia na dzień, ale jeśli miasto jest przygotowane, to firmy zostają. I wtedy pojawiają się miejsca pracy, a za nimi, mam nadzieję, kolejne rodziny, które zdecydują się związać z Ostrowcem na stałe.

Inkubator przedsiębiorczości też wymaga nakładów. Skąd macie środki na taki projekt?
 
Jeszcze ich nie pozyskaliśmy, ale jesteśmy dobrej myśli. Inkubator jest jednym z czterech projektów, które zgłosiliśmy do Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. Wkrótce poznamy listę gmin, które będą mogły skorzystać z tych środków i mam nadzieję, że Ostrowiec się na niej znajdzie.
Poza inkubatorem mamy w tym pakiecie również inne bardzo potrzebne projekty. Jeden z nich to wdrożenie nowego systemu gromadzenia odpadów, poprzez wymianę w ponad 220 lokalizacjach w zabudowie wielorodzinnej wszystkich wiat śmietnikowych z pojemnikami na nowoczesne podziemne gniazda wraz z instalacją z systemu elektronicznego dostępu i czujnikami napełnienia. Drugi to utworzenie zakładu aktywizacji zawodowej dla osób z niepełnosprawnościami, bo u nas nie tylko inwestycje są ważne, ale też budowanie dostępności i włączanie różnych grup mieszkańców w życie miasta. Ostatni element to działania skierowane do NGO i zaoferowanie im przestrzeni sprzyjającej integracji międzypokoleniowej, spotkaniom i inicjatywom społecznym. Wszystko to razem tworzy spójną wizję miasta przyjaznego i funkcjonalnego – zarówno dla przedsiębiorców, jak i mieszkańców.

Często podkreśla pan, że jednym z priorytetów miasta jest włączanie mieszkańców w podejmowanie decyzji.
Dla mnie otwarty samorząd to taki, który nie boi się dawać mieszkańcom realnej władzy. To nie jest nasza słabość – to nasza siła. I właśnie na tym budujemy nasz model działania: na współpracy i rozwijaniu narzędzi, które tę współodpowiedzialność umożliwiają. Jednym z nich jest Portal Mieszkańca. Kiedy go uruchamialiśmy półtora roku temu, wiele osób podchodziło do niego z niepewnością. A dziś naprawdę świetnie funkcjonuje. Przez ten portal prowadzimy konsultacje społeczne, realizujemy budżet obywatelski, a także przyjmujemy bieżące zgłoszenia, takie jak uszkodzenia dróg, nieodśnieżone ulice, nieuprzątnięte odpady, czy inne codzienne sprawy. Te sygnały nie trafiają już przez sekretariat czy pocztę, tylko bezpośrednio do właściwego wydziału, który od razu się nimi zajmuje. To oszczędność czasu i skuteczniejsza reakcja.
Dobrym przykładem są konsultacje dotyczące systemu roweru miejskiego. Na podstawie opinii mieszkańców postanowiliśmy odejść od klasycznego modelu rowerów miejskich na minuty i z punktu A do B – i postawić również na wypożyczalnie całodobowe, weekendowe, z rowerami elektrycznymi, górskimi, dostępnymi na dłuższy czas. Mieszkańcy pokazali nam, że ich potrzeby są inne niż urzędnikom mogłoby się wydawać. I to właśnie jest wartość tego dialogu.

Dużo osób jest zainteresowanych udziałem w konsultacjach?
Coraz więcej. Ostatnio bierze w nich udział średnio 500–600 osób. Oprócz tego mamy w Ostrowcu 20 rad osiedlowych, które działają nieprzerwanie od lat. Spotykamy się z nimi kilka razy w roku, a raz do roku organizujemy duże spotkanie sprawozdawcze, otwarte dla wszystkich mieszkańców. To bardzo ważna forma bezpośredniego kontaktu.
Często przychodzą na nie osoby, które widzą potrzebę zmian w swojej najbliższej okolicy, te „małe ojczyzny” są dla nich ważne. I to właśnie od nich płynie wiele cennych sygnałów, które pomagają nam lepiej planować rozwój miasta.
Przykładem może być rozbudowa terenów zielonych. Na podstawie zgłoszeń i głosów mieszkańców rozpoczęliśmy realizację parków kieszonkowych. Jeden już jest, drugi jest w budowie, na trzeci złożyliśmy wniosek o dofinansowanie, a kolejne są w fazie projektowania. Jedną z inwestycji – tężnię na osiedlu budynków wielorodzinnych – sami zdecydowaliśmy się rozszerzyć o dodatkowy park, widząc, że taka forma najlepiej pasuje do tej przestrzeni. To pokazuje, że mieszkańcy nie tylko chcą mieć wpływ, ale że potrafią z tego wpływu dobrze korzystać. A my, jako samorząd, staramy się im to umożliwić i naprawdę ich słuchać.

Czy takie poleganie na głosie mieszkańców nie utrudnia pracy w urzędzie?
Nie, wręcz przeciwnie, uważam, że to przyszłość samorządu. Faktycznie, często w kuluarach koledzy pytają mnie: „Jak ty to ogarniasz, przecież cały czas coś się dzieje, ciągle ktoś przychodzi z pomysłem?”. A ja odpowiadam: to dobrze, że przychodzą. Bo to znaczy, że są zaangażowani.
Oczywiście, mamy swoje plany, swoje pomysły. Ale często przychodzi do nas grupa mieszkańców, mówią: „My byśmy to widzieli inaczej” – i wtedy się zatrzymujemy, słuchamy. Bo to przecież oni będą z tego korzystać. Czasem trzeba zmienić kierunek, czasem tylko coś dopracować, ale zawsze warto wysłuchać.
Wierzę w takie podejście: że chodniki powinno się budować tam, gdzie ludzie już wydeptali ścieżki, a nie tam, gdzie ktoś zza biurka uznał, że powinny być. I jestem absolutnie zwolennikiem oddawania mieszkańcom części odpowiedzialności za miasto. Nie po to, żeby potem mówić: „przecież były konsultacje, czemu nie przyszliście?”, tylko po to, żeby rzeczywiście czuli, że mają wpływ. I to działa, bo ci, którzy się angażują, zaczynają współdecydować i potem czują się za to współodpowiedzialni.
Widać to szczególnie przy budżecie obywatelskim. Ci, którzy zgłosili projekt, walczyli o głosy, potem mówią: „to nasza tężnia, nasz park, nasza inwestycja”. I wtedy o to miejsce się dba, ludzie zwracają uwagę, zgłaszają, jak coś jest nie tak. To bardzo cenne. Więc jeśli ktoś myśli, że partycypacja przeszkadza, jesteśmy żywym dowodem na to, że to mit. Ona po prostu wzmacnia wspólnotę.

Inni samorządowcy przyglądają się Ostrowcowi także ze względu na inwestycje, które w minionym roku sfinalizowaliście.
 
To prawda, coraz więcej osób pyta nas o konkretne rozwiązania, odwiedza nas, ogląda to, co udało się zrealizować. Jednym z przykładów jest nasz nowy PSZOK. Od początku nie chcieliśmy, żeby to był tylko punkt odbioru śmieci. Zainwestowaliśmy w bardzo nowoczesny obiekt z pełnym zapleczem edukacyjnym. Mamy salę multimedialną, wystawy, przestrzeń do prowadzenia warsztatów i zajęć dla dzieci i młodzieży, stoiska naprawcze. Chcieliśmy, żeby mieszkańcy i starsi, i młodsi, mogli nie tylko zostawić odpady, ale też zrozumieć sens całego systemu: jak działa segregacja, co się dzieje z odpadami, dlaczego to ważne.
I to się sprawdza. PSZOK działa bardzo dobrze, odwiedzają go całe grupy, w tym szkolne, a jednocześnie dostajemy sporo zapytań z innych gmin, które chcą podobne rozwiązania wdrożyć u siebie. To realna zmiana jakościowa, nie tylko logistyczna, ale też świadomościowa. A że do wszystkiego podchodzimy kompleksowo, w przyszłym roku uruchamiamy PSZOK mobilny, a kolejnym, trzecim krokiem jest wspomniany wcześniej projekt dotyczący wdrożenia nowego systemu gromadzenia odpadów.

Czy to się opłaca? Zainwestowaliście 20 mln zł w coś, co większość samorządów zleca firmom zewnętrznym.
 
Tak – może niekoniecznie wprost, jeśli chodzi o zwrot finansowy z dnia na dzień, ale na pewno w szerszym aspekcie. Dzięki temu mamy mniej dzikich wysypisk, mniej problemów z nieprawidłowym składowaniem odpadów, a przede wszystkim – mamy bardziej świadomych mieszkańców. A to się po prostu przekłada na porządek, na wizerunek miasta, ale też na koszty, które w dłuższej perspektywie są niższe. Dzięki temu, że mieszkańcy oddają surowce w odpowiedni sposób, odzyskane frakcje mają wysoką jakość. To sprawia, że firmy zajmujące się ich odbiorem… czasem wręcz dopłacają, by móc je wziąć. Nie musimy dopłacać do tego systemu, jak to bywa w innych gminach. To pokazuje, że jeśli coś się dobrze zaplanuje i zorganizuje, to ekologia może być nie tylko potrzebna, ale i opłacalna.
Podobnie jest z komunikacją i kwestiami związanymi z wykorzystaniem energii odnawialnej. W ostatnich latach wymieniliśmy tabor, mamy ponad 30 nowych autobusów zeroemisyjnych i niskoemisyjnych. Najstarszy w naszym taborze ma dwa lata. Ale nie ograniczamy się tylko do pojazdów. Zmieniamy całą infrastrukturę: przystanki, wiaty, poprawiamy dostępność. W ostatnich dwóch latach wybudowaliśmy przy naszych jednostkach i spółkach ponad 40 instalacji fotowoltaicznych, które znacząco odciążyły budżet samorządu.
To wszystko elementy strategii obliczonej na poprawę jakości życia, ale która też sprawia, że mieszkańcy są dumni z miasta. A gdy przyjeżdżają samorządowcy z innych gmin i mówią: „u was to działa, chcemy to zobaczyć”, to znaczy, że nasze działania są prawidłowe.

Czy to wszystkie przynosi efekty demograficzne? Mieszkańcy chcą tu wracać, zostawać?
Tak, zdecydowanie. Od początku mówiliśmy, że wszystkie te działania – od porządkowania przestrzeni miejskiej, przez inwestycje w ekologiczną komunikację i infrastrukturę, po kulturę, na którą kładziemy ogromny nacisk i oczywiście przyciąganie inwestorów – mają służyć jednemu: sprawić, żeby ludzie chcieli tu mieszkać. I już widać pierwsze efekty. Bilans migracyjny Ostrowca Świętokrzyskiego wyraźnie się poprawia – coraz więcej osób wybiera go jako miejsce do życia. Spotykam ludzi, którzy wracają po latach i mówią, że nie poznają miasta, że pozytywnie ich zaskoczyło. To dla mnie największy dowód, że idziemy w dobrą stronę.

Aby zapewnić prawidłowe działanie i wygląd niniejszego serwisu oraz aby go stale ulepszać, stosujemy takie technologie jak pliki cookie oraz usługi firm Adobe oraz Google. Ponieważ cenimy Twoją prywatność, prosimy o zgodę na wykorzystanie tych technologii.

Zgoda na wszystkie
Zgoda na wybrane